- Wezwałem was, Moi kochani śmierciożercy,
abyśmy porozmawiali sobie o tym, co się dzieje teraz w świecie
czarodziejów. To niedopuszczalne, by szlamy pobierały nauki i
zajmowały czołowe stanowiska w Ministerstwie Magii! To my,
potomkowie czystych krwi czarodziejów powinniśmy sprawować władzę
w ministerstwie. Opracowałem plan, który ma na celu
podporządkowanie ministerstwa nam, czystej krwi czarodziejom.
Malfoy, Jak twoje relacje z knotem?
- Dobrze, panie.
- Jak myślisz, czy Jakby sekretarka Knota jakimś
cudem zniknęła ze świata żywych, Zostałbyś uczyniony
sekretarzem jaśnie panującego ministra?
- Nie jestem tego pewien. Knot nie ma do mnie
całkowitego zaufania, a to wszystko przez tego Pottera. Gdybyś
panie mógł...
- Cisza! Nie pytałem się ciebie co mógłbym
zrobić, tylko czy mógłbyś zostać sekretarzem. A skoro odpowiedź
już uzyskałem, a nie jest ona zadowalająca to może odrobina bólu
sprawi, że się trochę poprawisz? Crucio!
Przez posiadłość Lorda Voldemorta przetoczył
się potężny wrzask. To Lucjusz Malfoy był torturowany za to, że
nie zadowolił swego pana w pełni. Severus snape roześmiał się w
duchu. Jemu się obrywa, a ja sobie spokojnie siedzę ukryty w
hogwarcie i żaden szaleniec mnie nie torturuje.
- Czy chciałbyś coś powiedzieć, Severusie? -
Zapytał Voldemort nie przerywając torturowania Lucjusza.
- Ja tylko myślę, panie mój, że Dumbledore
może jak zwykle stanąć nam na drodze.
- A więc na co czekasz, Severusie, pozbądź się
dumbledore’a, a ja wtedy zabije chłopaka i będę panował nad
światem po wszystkie czasy! Nikt nie zaszedł nigdy tak daleko jak
ja na drodze ku nieśmiertelności.
Okrutny, zimny śmiech Voldemorta w straszliwy
sposób komponował się z wrzaskiem torturowanego wciąż Lucjusza.
Voldemort nic sobie z tego nie robiąc, rozparł się wygodnie na
swym tronie. Po pięciu minutach nieustających tortur znudziło mu
się, więc przerwał zaklęcie i powiedział do Lucjusza.
- Może to nauczy Cię posłuszeństwa, Lucjuszu.
Skoro nie możesz zostać sekretarzem naszego szanownego ministra,
podporządkuj sobie jego sekretarkę.
- To niewykonalne, panie. - Wyjęczał Lucjusz i
skulił się przed nadchodzącą kolejną falą tortur.
- Jak niewykonalne! - Ryknął wściekły
Voldemort. - Nie znam słowa niewykonalne! Albo coś jest wykonalne,
albo giniesz!
- tt tak, pp panie.
Voldemort radośnie zatarł ręce i zachichotał.
Pomyślał sobie, że Chłopak już niedługo będzie jego. Skoro
będzie miał na swoje usługi całe ministerstwo, to chłopak już
mu nie ucieknie.
- Mam nadzieję, że nie zawiedziecie mnie jak
wtedy, w tej sali przepowiedni. Jeszcze wam tego nie przebaczyłem.
Ja nigdy nie przebaczam i nie zapominam tego, czego moim sługom
wykonać się nie udało.
Wszyscy skulili się słysząc te słowa. Jedynie
Severus stał wyprostowany, z kamienną twarzą jak uprzednio. On nie
miał się czego obawiać. Był najlojalniejszym sługą Czarnego
Pana, oraz szpiegiem dla zakonu Feniksa, ale o tym nie wiedział nikt
poza zakonem. Severus miał nadzieję, że w najbliższym czasie
Czarny Pan się o tym nie dowie, W przeciwnym wypadku Severus mógł
powoli zacząć żegnać się z życiem.
- Severusie, mam nadzieję, że mój plan zabicia
tego starego piernika wypali. - Stwierdził Voldemort nie wyjawiając
Severusowi szczegułów planu.
- Ale panie, jak ja mam to zrobić? Nie
powiedziałeś mi kiedy to ma się dokładnie stać, ani w jakich
okolicznościach.
- Jak najszybciej, Severusie, jak najszybciej.
Chyba nie muszę cię uczyć jak się zabija? Pamiętaj, że jeśli
nie uda ci się wykonać tego zadania, zostaniesz surowo ukarany,
natomiast jeśli ci się uda, zostaniesz sowicie wynagrodzony. Będę
np. mógł spróbować ożywić tą szlamę Evans, o której życie
tak błagałeś piętnaście lat temu.
- Dziękuje, panie. Na pewno cię nie zawiodę. -
Powiedział Severus i skłonił się nisko.
- Tak tak, Severusie, chyba musisz już iść.
Zdaje się, że Dumbledore wzywa cię na herbatkę z Feniksem. -
Wysyczał Voldemort.
- Tak, panie. - Odpowiedział Severus myśląc, że tam raczej na
pewno będzie mógł spodziewać się herbatki zamiast tortur.
Severus skłonił się jeszcze raz po czym opuścił salę zebrań.
- Panie - Odezwała się Bellatrix. - Jest jedna zaleta naszej
porażki w ministerstwie.
- Tak? Mogłabyś łaskawie oznajmić mi jaka, bo
ja jakoś żadnej zalety tej porażki nie dostrzegam. Może po prostu
jestem starym głupcem, który nie dostrzega zalet, jak sądzisz,
Bellatrix?
- Nie, mój panie - Powiedziała Bellatrix i
spojrzała na swego pana z uwielbieniem. - Po prostu, zabiłam mego
kochanego kuzynalka, a chłopak go kochał, więc teraz biedny Harry
nie może się pozbierać po utracie swego ukochanego ojca
chrzestnego.
- Może masz racje - ucieszył się Voldemort. -
Teraz zapewne będzie łatwiej mi go podejść. Pewnego dnia nie
wytrzyma i ucieknie spod opieki głupiego dumbledore’a, a ja wtedy
go dopadnę i zamorduje!
- Na pewno tak będzie, mój panie - Powiedziała
Bellatrix.
- No dobrze, moi kochani śmierciożercy, nasze
dzisiejsze spotkanie uznaję za zakończone. Możecie już odejść.
A Ty Glizdogonie, zostań jeszcze na chwilę. Musisz odebrać nagrodę
za znakomite wykonanie zadania, które Ci powierzyłem
Glizdogon skulił się i podszedł do przodu ku swemu panu.
* * * * * *
Severus był przerażony. Co jeszcze wymyśli ten szaleniec? Od
momentu, w którym przyłączył się do niego żałował, że to
zrobił. Żałował, że nie posłuchał Lily. Ehhh, Lily... Gdy o
niej pomyślał zrobiło mu się ciężko na sercu. Gdyby jej
posłuchał, życie wszystkich mogłoby teraz wyglądać zupełnie
inaczej. Chociaż w sumie, Potter nie zabiłby Voldemorta w halloween
osiemdziesiątego pierwszego, więc terror trwałby nieustannie do
dziś. Może to i dobrze, że umarła... Skarcił się za takie
myśli. Ale jak on, u diabła, miał zabić dumbledore'a! Przecież
to niemożliwe. Ale przecież dla czarnego pana coś, co było
niemożliwe po prostu nie istniało. Albo coś było możliwe, albo
żegnasz się z życiem. Severus nie chciał umierać. Pomimo tego,
że w swym życiu podjął kilka złych i nieodpowiedzialnych
decyzji, i może nie miał dla kogo żyć na tym świecie, to jednak
był człowiekiem, a ludzie, gdy mogą jeszcze pożyć raczej nie
chcą umierać. Ale i tak nikt by po mnie nie płakał pomyślał
sobie. Potter nawet by się cieszył. Nie byłoby już na świecie
tego znienawidzonego nauczyciela eliksirów, który wiecznie się
czepia i odejmuje punkty za byle co. Gryffindor nie miałby na kogo
narzekać, w końcu ile razy starał się jak mógł, by utrudnić
gryfonom zdobycie pucharu. McGonagall nie miałaby do niego wiecznych
pretensji o... Ehhh, dość tego użalania się nad sobą pomyślał.
Trzeba udać się na grimmauld place zdać raport z postępków
czarnego pana. Chwycił różdżkę, obrócił się w miejscu i
zniknął, by pojawić się wiele setek mil dalej.
* * * * * *
Na Grimmauld Place 12 Atmosfera była jak zwykle ponura. Nastroju nie
poprawiał nawet fakt, że już za kilka dni miało się tu pojawić
młode pokolenie, czyli Harry, Ron, Hermiona i Ginny czyli jedyni,
którzy jeszcze uczęszczali do hogwartu. Dumbledore był pewien, że
sprowadzi tu też trzech nowych uczniów, którzy mieli od tego roku
zacząć uczęszczać do Hogwartu na szósty rok nauki, chociaż, jak
później sobie uświadomił, nie wiedzieli oni nic o przedmiotach,
których będą się uczyć. Zaraz później przypomniał jednak
sobie o tym, że jeden z nich mówił mu, o siedmiu książkach...
Zaraz, o siedmiu książkach? Dumbledore był zaskoczony. Przecież
jakikolwiek Autor podjął się tego zadania, dotychczas mógł
napisać ledwie pięć książek, nie wspominając już o sześciu, a
co dopiero siedem! No nic, będę musiał dopytać się ich jak to
właściwie jest pomyślał i przeszedł do piwnicy, w której
znajdowała się jadalnia i jednocześnie główne miejsce zebrań
zakonu Feniksa. Wszyscy mieli się za chwile pojawić, aby omówić
to, w jaki sposób przetransportują Harry'ego do siedziby głównej,
którego dnia się to odbędzie oraz kto podejmie się tego zadania,
a także obecną sytuację w świecie czarodziejów. Gdyby Syriusz
żył Pomyślał Dumbledore, na pewno ucieszyłby się z przyjazdu
Harry'ego. Syriusz, jak reszta huncwotów, nie licząc Glizdogona,
nie lubił siedzieć w zamknięciu. Harry odziedziczył to po ojcu
pomyślał Dumbledore. Cóż, on, stary, doświadczony czarodziej
robił to dla większego dobra. Nie wierzył w to, co mówili jego
przyjaciele. Przecież dursleyowie nie mogli aż tak strasznie
traktować Harry'ego. Nie mieli prawa go głodzić, był dla nich
zbyt ważny. Przynajmniej tak myślał. Jeszcze nie wiedział, jak
bardzo się mylił. W przyszłości za tą pomyłkę przyjdzie mu
sporo zapłacić.
Już po chwili na Grimmauld Place 12 zaczęły pojawiać się
pierwsze osoby, po czym przechodziły od razu do jadalni.
- Siadajcie moi mili, siadajcie - Powiedział dumbledore zasiadając
u szczytu stołu.
- Czekamy jeszcze na kogoś? - Zapytała Tonks
- Fletcher i Snape - Powiedział Lupin.
- Ten stary pijak nie powinien tutaj przychodzić! Kradnie co
popadnie! - Wykrzyknęła Molly.
- Ależ kochanie, uspokój się. On jest pełnoprawnym członkiem
zakonu Feniksa, tak jak ty czy ja, więc ma prawo do uczestniczenia w
zebraniach - Powiedział jej mąż kładąc żonie rękę na
ramieniu.
- Uspokójcie się wszyscy - Odpowiedział jak zwykle poważny Lupin,
który był dzisiaj wyjątkowo zdenerwowany. - Na prawdę nie mamy
się o co kłócić. Jeśli Albus zdecyduje o wyrzuceniu Mundungusa z
zakonu, tak się stanie. Jak na razie nic takiego nie nastąpiło,
więc nie macie się o co kłócić.
- Proszę o ciszę - Powiedział Dumbledore. - Chciałbym zacząć.
- Jeszcze snape...
- Tak, wiem, Alastorze, ale nie możemy czekać w nieskończoność.
dokładnie w tym samym czasie, gdy Dumbledore wypowiadał te słowa,
w kuchni na Grimmauld Place rozległ się suchy trzask i przed nimi
pojawił się śmierciożerca. Wszyscy powstali i jak jeden mąż
wyciągnęli różdżki i wycelowali w przybysza.
- Uspokójcie się! To Snape! - Wykrzyknął ktoś. W panującym
zgiełku nikt nie był wstanie rozpoznać, czyje to słowa.
- No dobrze - powiedział Dumbledore. - Zacznijmy. Sytuacja na
świecie czarodziejów jak sami wiecie jest tragiczna. Lord Voldemort
rośnie w siłę. Musimy być zjednoczeni, aby móc go pokonać.
Musicie wiedzieć, że pod koniec roku wyjawiłem Harry'emu treść
przepowiedni.
Po tych słowach podniósł się ogólny zgiełk. W ogólnym
harmidrze można było rozróżnić takie słowa jak "Ty ją
znałeś" albo "Dlaczego znów nic nam nie powiedziałeś"
- Cisza! - Warknął Snape. Wszyscy zamilkli
Normalnie jak na lekcji pomyślał.
- Tak - Kontynuował Dumbledore - Znałem treść przepowiedni.
Dowiedziałem się o niej kilkanaście lat temu, od nauczycielki
wróżbiarstwa.
Przecież ona jest obłąkana pomyśleli wszyscy z wyjątkiem Snapea.
To on był tym, który podsłuchał przepowiednie i doniósł
czarnemu panu jej treść. Niestety, przynajmniej tak wtedy myślał,
nie udało mu się podsłuchać całej przepowiedni. Zastanawiał
się, czy gdyby udało mu się usłyszeć całą przepowiednie, Lily
by nie zginęła? Szybko jednak odrzucił te myśl i skupił się
ponownie na słowach Dumbledore'a.
- Jak wszyscy wiecie, Harry będzie musiał zabić Lorda Voldemorta.
Wszyscy wzdrygnęli się po wypowiedzeniu imienia czarnego pana.
- Dajcie spokój - Warknął Moody. - Boicie się jakiegoś głupiego
imienia, a przecież ono i tak nie jest prawdziwe.
- Słusznie, Alastorze - Kontynuował Dumbledore. - Nie należy bać
się imienia, które nie jest prawdziwe. Severusie, zdradzisz nam, co
też szykuje Tom na najbliższy czas?
- Czarny pan, ma zamiar dopaść Pottera.
- Nic nowego - warknął Moody.
Właśnie w tym momencie Severus wyszarpnął różdżkę i skierował
ją w stronę Dumbledore'a.
- Severusie. - Rozległ się spokojny głos Dumbledore'a. Zabrzmiał
on, jakby Albus był pogodzony z losem.
Severus zawachał się. Nie chciał zabijać tego człowieka.
Zawdzięczał mu przecież wolność, co prawda ograniczoną, ale i
tak. Pomyślał sobie, że jakby przed laty nie udał się do
Dumbledore'a z prośbą o pomoc, dzisiaj tkwiłby w siedzibie Lorda
Voldemorta jako zwykły śmieć, którego można torturować bez
ustanku.
- Masz również zadanie, tak? - Zapytał Dumbledore nic sobie nie
robiąc z tego że wciąż jest na celowniku.
- Później - wysyczał Snape.
- A więc tak. Kontynuował Dumbledore jakby nigdy nic się nie
stało.
- Albusie! czyś ty oszalał! - Oburzyła się Minerwa. - Ten
człowiek chciał cię zabić!
- Do prawdy? - Zapytał Dumbledore. - Myślę, że Severus nie miałby
ze mną szans w uczciwym pojedynku. Nieprawdaż, Severusie?
- Tak myślę, Dumbledore.
- No dobrze, przejdźmy dalej. Sprowadzę Harry'ego tutaj
najszybciej, jak się da. Wiem, że ten dom może mu przypominać o
Syriuszu, ale ten dom jest najbardziej chronionym miejscem, które
znam, z wyjątkiem Hogwartu oczywiście.
- Nie można by zabrać go do nory? - Zapytała Molly. - Ten dom
śmierciożerców na nikogo nie działa uspokajająco, a na pewno Nie
pomoże Harry'emu pozbierać się po śmierci Syriusza.
- Myślę, że w chwili obecnej nie jest to możliwe. Zwłaszcza, że
Severus niestety co nieco z tego zebrania będzie musiał donieść
Voldemortowi. Tom na pewno będzie pytał się jak przebiegła
herbatka z zakonem Feniksa. Czy ktoś ma jakieś pytania?
- Ja mam. Kiedy przetransportujemy Harry'ego do siedziby? - Zapytał
Lupin.
- Zajmę się tym w najbliższym czasie, Remusie - odpowiedział
Dumbledore. - Skoro to już wszystko, możecie się rozejść. Ciebie
Severusie będe prosił o pozostanie jeszcze chwilę, czuje, {że
mamy sobie wiele do wyjaśnienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz