przetłumacz

czwartek, 10 grudnia 2015

3. Supertajne przejście

Harry, ukończywszy pracę, które ciotka mu przydzieliła, nie miał co ze sobą zrobić. Postanowił przejść się po okolicy, ponieważ od dawna tego nie robił. Był ciekaw, czy coś się zmieniło w okolicy, w której mieszkał. Przeszedłszy kilkaset metrów stwierdził, że wszystko jest jak zwykle nienaganne. Równiutkie trawniczki, Donice z kwiatami poustawiane w równych rzędach... Zaraz, pomyślał sobie. Po co donice, skoro w ogrodach można sadzić kwiaty bezpośrednio w ziemi?
- Głupota ludzka - mruknął sam do siebie. Poszedł dalej. Po kilku krokach zobaczył dziwną ulicę, której nigdy tu nie widział. Skręcił w nią, ale nie uszedł nawet dwudziestu kroków, gdy na jej końcu zobaczył bandę Dudleya, która znęcała się nad jakimś biednym dzieciakiem. Po chwili rozpoznał tego dzieciaka. No nie, znów on? pomyślał. Sam nie mógł nic zrobić, a różdżki nie mógł użyć. Mógł tylko bezradnie wpatrywać się w to, jak banda Wielkiego De katuje Marka. Rok temu było dokładnie to samo, i Harry także o tym wiedział. Nie pamiętał, czy sam to widział, czy ktoś mu powiedział. Rozejrzał się po okolicy. Zauważył jakąś ścieżkę. Nie namyślając się długo skręcił w nią. Przecież i tak był obserwowany przez zakon, więc nie ma się czym martwić, tak sobie myślał krocząc w nieznane. Szedł już dość długo, a końca ulicy jak nie było widać, tak nadal nie widać. Wreszcie, zmęczony, przysiadł opierając się o jakiś mór i nagle jego górna część ciała znalazła się na tak dobrze znanej mu ulicy.
To nie możliwe. Przecież to nie może być możliwe. Harry myślał gorączkowo. Przechodził tamtędy tysiące razy i nie widział tego zaułka, z którego odchodziła ta ścieżka. Zaraz, skąd wziął się tu ten mór? Przecież wcześniej go nie było. Wstał z ziemi, otrzepał się i przeszedł całkowicie na ulicę pokątną, uprzednio założywszy Kaptur na głowę tak, aby nikt go nie rozpoznał. Nie chciał przecież, żeby Dumbledore dowiedział się o tym, że jego złoty chłopiec sam wędruje po świecie. Zaraz jednak przypomniał sobie, że Zakon Feniksa i tak go obserwuje 24 godziny na dobę. Zapamiętał dokładnie miejsce tajnego przejścia po czym rozejrzał się po okolicy. Ulica Pokątna wcale nie zmieniła się od jego ostatniej wizyty tutaj. Zorientował się, że znajduje się przy sklepie bliźniaków Weasleyów. Oni nie mogli go zobaczyć, Na pewno donieśliby Dumbledoreowi. Jednak było już za późno. Bo właśnie w tej chwili, Gdy Harry o tym pomyślał, Pojawił się przed nim Fred.
- Siemasz, Harry! Co u ciebie słychać? Po co ci ten kaptur na głowie? Pewnie nikt z zakonu nie wie, że uciekłeś. O matko, Harry! Jesteś genialny! Uciec tak sprzed nosa zakonu... No no, Harry, nikt się po tobie tego nie spodziewał – Stwierdził Fred podchodząc do Harryego i uścisnął mu dłoń na powitanie.
- Też się cieszę, że cię widzę, Fred, ale ja tu jestem tylko przechodem. Przepływem właściwie – wyjaśnił Harry.
- Tak tak, jasne, Wielki, słynny Harry Potter nie ma czasu odwiedzić Weasleyów w ich sklepie ufundowanym właśnie przez niego – dodał George wychodząc ze sklepu. – Nie gadaj, tylko właź.
Harry nie miał wyjścia. Podążył za bliźniakami do ich sklepu i aż zdziwił się na to, co tam zobaczył. Bezgłowe kapelusze, lipne różdżki, łajnobomby to był tylko niewielki skrawek asortymentu, który Harry zdążył dostrzec zanim Fred pociągnął go na zaplecze.
- No to teraz musisz powiedzieć mi, jak się tu dostałeś. Czyżby przez nasze supertajne przejście, które zaprowadzi cię, dokąd tylko chcesz? – zapytał.
- Przeszedłem tu przez tajne przejście – Odpowiedział Harry – Ale jakim cudem ono znalazło się w Little Whinging?
- No bo widzisz, zrobiliśmy je z myślą o Tobie. Przecież siedzisz tam całe wakacje u tych mugoli, którzy się nad tobą znęcają. Pomyśleliśmy sobie, że będziesz chciał odwiedzić nas w naszym sklepie, i nie pomyliliśmy się. Nieprawdaż?
- Miałem to w planach jak będę na Pokątnej przed pierwszym września – powiedział – Ale, skoro już tu jestem...
- skoro już tu jesteś, to musisz coś kupić – powiedział Fred i pociągnął Harryego z powrotem do sklepu. – Zapomniałem dodać, że kupujesz wszystko na koszt firmy.
- Nie żartuj sobie, przecież nie mogę, przecież musicie zarabiać...
- przypomnieć Ci, kto nam ufundował sklep? – zapytał Fred.
- No już dobrze, niech wam będzie.
Harry był szczęśliwy. Wreszcie wyrwał się od Dursleyów. Nie musiał wykonywać bezsensownych prac, które jego ciotka mu wymyślała, a co najważniejsze, po wykonaniu ich, nie musiał bezczynnie gapić się w sufit tak, jak to robił przez prawie miesiąc.
- Widziałeś już (nie)lipne różdżki? – zapytał George.
- Nie, a co to takiego?
- Fred! Nie pokazałeś mu (nie)lipnych różdżek! – Krzyknął George do Freda.
- Właśnie miałem to zrobić – powiedział Fred ciągnąc Harryego przez cały sklep do miejsca, gdzie po sam sufit piętrzył się stos podłużnych pudełek, w których pan Ollivander sprzedawał różdżki.
- Oto są nasze najnowsze produkty, przeznaczone tylko dla znajomych, którzy nie są jeszcze pełnoletni, a więc nie mogą używać czarów. Harry, bierz sobie – powiedział George.
- NO co Ty, i tej różdżki nie wykryje ministerstwo? Super! – wykrzyknął Harry biorąc sobie jedną.
- no pewnie, że nie. W dodatku tej różdżki teraz będziesz mógł używać tylko ty, bo ją sobie wybrałeś – dodał Fred. – jak chcesz, mogę Ci pokazać.
- Jasne – powiedział Harry wręczając Fredowi różdżkę.
- Drendfota! – wykrzyknął Fred celując w Georgea, który, padł nieprzytomny na ziemię.
- Przecież to miało nie działać. – powiedział Fred nie dowierzając w to, co się stało.
- Żartowałem! – powiedział George, podnosząc się z podłogi.
- Dobra, Harry, trzymaj to, a my musimy powrócić do obsługiwania klientów. Sam zresztą widzisz... – Fred machnął rękoma pokazując Harryemu potężny tłum, który rozszalały po sklepie oglądał coraz to nowsze gadżety. – Jeszcze nam tu sklep zdemolują.
- Jasne – powiedział Harry. – Pooglądam sobie a potem wracam do Dursleyów. Wuj może wpaść we wściekłość gdy się nie pojawię przed Dudleyem.
Harry przeszedł się po sklepie oglądając wszystko to, co mógł dostrzec, omijając szerokim łukiem dział z napisem Cód-Miód czarownica. Takie rzeczy go nie interesowały, a poza tym, przecież nie był czarownicą. Gdy już zobaczył wszystko, co tylko możliwe, wyszedł ze sklepu i odnalazł tajemne przejście. Przeszedł przez nie, i po dość długim marszu znalazł się z powrotem w Little Whinging. Teraz musiał odnaleźć Dudleya, aby dowiedzieć się, czy nie będzie miał lania od wuja.

1 komentarz: