Harry,
ukończywszy pracę, które ciotka mu przydzieliła, nie miał co ze
sobą zrobić. Postanowił przejść się po okolicy, ponieważ od
dawna tego nie robił. Był ciekaw, czy coś się zmieniło w
okolicy, w której mieszkał. Przeszedłszy kilkaset metrów
stwierdził, że wszystko jest jak zwykle nienaganne. Równiutkie
trawniczki, Donice z kwiatami poustawiane w równych rzędach...
Zaraz, pomyślał sobie. Po co donice, skoro w ogrodach można sadzić
kwiaty bezpośrednio w ziemi?
-
Głupota ludzka - mruknął sam do siebie. Poszedł dalej. Po kilku
krokach zobaczył dziwną ulicę, której nigdy tu nie widział.
Skręcił w nią, ale nie uszedł nawet dwudziestu kroków, gdy na
jej końcu zobaczył bandę Dudleya, która znęcała się nad jakimś
biednym dzieciakiem. Po chwili rozpoznał tego dzieciaka. No nie,
znów on? pomyślał. Sam nie mógł nic zrobić, a różdżki nie
mógł użyć. Mógł tylko bezradnie wpatrywać się w to, jak banda
Wielkiego De katuje Marka. Rok temu było dokładnie to samo, i Harry
także o tym wiedział. Nie pamiętał, czy sam to widział, czy ktoś
mu powiedział. Rozejrzał się po okolicy. Zauważył jakąś
ścieżkę. Nie namyślając się długo skręcił w nią. Przecież
i tak był obserwowany przez zakon, więc nie ma się czym martwić,
tak sobie myślał krocząc w nieznane. Szedł już dość długo, a
końca ulicy jak nie było widać, tak nadal nie widać. Wreszcie,
zmęczony, przysiadł opierając się o jakiś mór i nagle jego
górna część ciała znalazła się na tak dobrze znanej mu ulicy.
To
nie możliwe. Przecież to nie może być możliwe. Harry myślał
gorączkowo. Przechodził tamtędy tysiące razy i nie widział tego
zaułka, z którego odchodziła ta ścieżka. Zaraz, skąd wziął
się tu ten mór? Przecież wcześniej go nie było. Wstał z ziemi,
otrzepał się i przeszedł całkowicie na ulicę pokątną,
uprzednio założywszy Kaptur na głowę tak, aby nikt go nie
rozpoznał. Nie chciał przecież, żeby Dumbledore dowiedział się
o tym, że jego złoty chłopiec sam wędruje po świecie. Zaraz
jednak przypomniał sobie, że Zakon Feniksa i tak go obserwuje 24
godziny na dobę. Zapamiętał dokładnie miejsce tajnego przejścia
po czym rozejrzał się po okolicy. Ulica Pokątna wcale nie zmieniła
się od jego ostatniej wizyty tutaj. Zorientował się, że znajduje
się przy sklepie bliźniaków Weasleyów. Oni nie mogli go zobaczyć,
Na pewno donieśliby Dumbledoreowi. Jednak było już za późno. Bo
właśnie w tej chwili, Gdy Harry o tym pomyślał, Pojawił się
przed nim Fred.
-
Siemasz, Harry! Co u ciebie słychać? Po co ci ten kaptur na głowie?
Pewnie nikt z zakonu nie wie, że uciekłeś. O matko, Harry! Jesteś
genialny! Uciec tak sprzed nosa zakonu... No no, Harry, nikt się po
tobie tego nie spodziewał – Stwierdził Fred podchodząc do
Harryego i uścisnął mu dłoń na powitanie.
-
Też się cieszę, że cię widzę, Fred, ale ja tu jestem tylko
przechodem. Przepływem właściwie – wyjaśnił Harry.
-
Tak tak, jasne, Wielki, słynny Harry Potter nie ma czasu odwiedzić
Weasleyów w ich sklepie ufundowanym właśnie przez niego – dodał
George wychodząc ze sklepu. – Nie gadaj, tylko właź.
Harry
nie miał wyjścia. Podążył za bliźniakami do ich sklepu i aż
zdziwił się na to, co tam zobaczył. Bezgłowe kapelusze, lipne
różdżki, łajnobomby to był tylko niewielki skrawek asortymentu,
który Harry zdążył dostrzec zanim Fred pociągnął go na
zaplecze.
-
No to teraz musisz powiedzieć mi, jak się tu dostałeś. Czyżby
przez nasze supertajne przejście, które zaprowadzi cię, dokąd
tylko chcesz? – zapytał.
-
Przeszedłem tu przez tajne przejście – Odpowiedział Harry –
Ale jakim cudem ono znalazło się w Little Whinging?
-
No bo widzisz, zrobiliśmy je z myślą o Tobie. Przecież siedzisz
tam całe wakacje u tych mugoli, którzy się nad tobą znęcają.
Pomyśleliśmy sobie, że będziesz chciał odwiedzić nas w naszym
sklepie, i nie pomyliliśmy się. Nieprawdaż?
-
Miałem to w planach jak będę na Pokątnej przed pierwszym września
– powiedział – Ale, skoro już tu jestem...
-
skoro już tu jesteś, to musisz coś kupić – powiedział Fred i
pociągnął Harryego z powrotem do sklepu. – Zapomniałem dodać,
że kupujesz wszystko na koszt firmy.
-
Nie żartuj sobie, przecież nie mogę, przecież musicie zarabiać...
-
przypomnieć Ci, kto nam ufundował sklep? – zapytał Fred.
-
No już dobrze, niech wam będzie.
Harry
był szczęśliwy. Wreszcie wyrwał się od Dursleyów. Nie musiał
wykonywać bezsensownych prac, które jego ciotka mu wymyślała, a
co najważniejsze, po wykonaniu ich, nie musiał bezczynnie gapić
się w sufit tak, jak to robił przez prawie miesiąc.
-
Widziałeś już (nie)lipne różdżki? – zapytał George.
-
Nie, a co to takiego?
-
Fred! Nie pokazałeś mu (nie)lipnych różdżek! – Krzyknął
George do Freda.
-
Właśnie miałem to zrobić – powiedział Fred ciągnąc Harryego
przez cały sklep do miejsca, gdzie po sam sufit piętrzył się stos
podłużnych pudełek, w których pan Ollivander sprzedawał różdżki.
-
Oto są nasze najnowsze produkty, przeznaczone tylko dla znajomych,
którzy nie są jeszcze pełnoletni, a więc nie mogą używać
czarów. Harry, bierz sobie – powiedział George.
-
NO co Ty, i tej różdżki nie wykryje ministerstwo? Super! –
wykrzyknął Harry biorąc sobie jedną.
-
no pewnie, że nie. W dodatku tej różdżki teraz będziesz mógł
używać tylko ty, bo ją sobie wybrałeś – dodał Fred. – jak
chcesz, mogę Ci pokazać.
-
Jasne – powiedział Harry wręczając Fredowi różdżkę.
-
Drendfota! – wykrzyknął Fred celując w Georgea, który, padł
nieprzytomny na ziemię.
-
Przecież to miało nie działać. – powiedział Fred nie
dowierzając w to, co się stało.
-
Żartowałem! – powiedział George, podnosząc się z podłogi.
-
Dobra, Harry, trzymaj to, a my musimy powrócić do obsługiwania
klientów. Sam zresztą widzisz... – Fred machnął rękoma
pokazując Harryemu potężny tłum, który rozszalały po sklepie
oglądał coraz to nowsze gadżety. – Jeszcze nam tu sklep
zdemolują.
-
Jasne – powiedział Harry. – Pooglądam sobie a potem wracam do
Dursleyów. Wuj może wpaść we wściekłość gdy się nie pojawię
przed Dudleyem.
Harry
przeszedł się po sklepie oglądając wszystko to, co mógł
dostrzec, omijając szerokim łukiem dział z napisem Cód-Miód
czarownica. Takie rzeczy go nie interesowały, a poza tym, przecież
nie był czarownicą. Gdy już zobaczył wszystko, co tylko możliwe,
wyszedł ze sklepu i odnalazł tajemne przejście. Przeszedł przez
nie, i po dość długim marszu znalazł się z powrotem w Little
Whinging. Teraz musiał odnaleźć Dudleya, aby dowiedzieć się, czy
nie będzie miał lania od wuja.
dawaj 4 rozdział
OdpowiedzUsuń