Kolejne
dni w domu przy Grimmauld Place nie różniły się zbytnio od tego,
w którym przybyli Weasleyowie z wyjątkiem tego, że pani Weasley
nie przygniatała już nikogo swym cielskiem, a Herbert nie był tak
bezczelny jak wtedy, gdy powiedział pani Weasley, że nie będzie
jej słuchał. Po incydencie z panią Weasley wszyscy ci, którzy
choć trochę znali się na medycynie, czyli jedna osoba w tym domu
musiała naprawić kości Herberta, które nie były w najlepszym
stanie. Wszystkie żebra miał połamane, mało tego, w niejednym
miejscu. Po uleczeniu Herberta, Harry, Herbert, Chris i Mike spędzali
większość czasu z Huncwotami na nauce zaklęć, które mogą im
się przydać w nadchodzącym roku szkolnym, lub tych, które mogą,
aczkolwiek nie koniecznie muszą im się przydać w tym i następnym
roku szkolnym, jak np. poprawnie rzucić zaklęcie na żyrandol, aby
spadł na konkretną osobę czy inne wcale nie śmieszne
katastrofalne w skutkach głupstwa, jak to określiła któregoś
dnia pani Weasley. Było to piętnastego sierpnia po śniadaniu, gdy
wszyscy porozchodzili się po całym domu. Harry, Herbert, Chris i
Mike oraz Huncwoci zajęli swoje standardowe miejsce, czyli salon na
pierwszym piętrze. Rozmawiali właśnie na temat, czy by nie
zaproponować Irytkowi, aby w jakiś przez siebie tylko znany sposób,
umilił życie nauczycielom. Nie wnikali jak, chcieli tylko, aby
nauczyciele nie mieli życia w tym roku i aby musieli użerać się z
Irytkiem jeszcze częściej, niż to było rok czy dwa lata temu.
Pewnego dnia wpadli na pomysł, aby w jakiś widowiskowy sposób
wzbogacić ucztę powitalną o jakieś świetne efekty np. wywołać
bitwę na jedzenie, albo jak to zwykli robić bardzo często, zacząć
oblewać wszystkich wodą.
-
Mnie tam to się już przejadło. Ani to śmieszne, ani ciekawe. A
potem człowiekowi zimno – mruknął niechętnie Herbert. – I
przebierać się trzeba… Eeee, nuda.
- Ty
znów narzekasz? – spytał Chris śmiejąc się szaleńczo. –
Mnie tam to nadal śmieszy i jest zabawne, a chyba cała w tym
frajda, żeby musieli się przebierać! Może podejrzymy jakieś
piękne laski…
- Ty
chyba przesadzasz! – stwierdził oburzony Harry. – Ja nigdy bym
czegoś takiego nie zrobił.
- A
idź Ty… słaby jesteś. A może się boisz, że jakaś cię
przyłapie?
- No
i co? Niech przyłapie – stwierdził Mike. – będzie zabawniej.
- OO
to to to, to mi się podoba! – wykrzyknął radośnie Chris.
Ostatecznie stanęło na tym, że oblewanie wodą wcale nie jest
nudne w szczególności, że można by dobierać różną temperaturę
tej wody. Natomiast któregoś dnia Harry przechadzając się
samotnie po piwnicach GP napotkał dziwne pomieszczenie, do którego
wszedł nie namyślając się długo, ale natychmiast z niego wybiegł
z powodu przeraźliwego wrzasku. Po tym incydencie musiał pójść
do Huncwotów, aby ci uzdrowili jego biedne uszy, które ucierpiały
co nieco w tym nieistniejącym starciu z niewidzialnym krzykaczem i
nigdy więcej nie odwiedzał piwnic. Innego zdania był Chris, który
stwierdził, że chciałby się dowiedzieć w jaki sposób ten wrzask
został stworzony i niezwłocznie podążył do Syriusza, w celu
wyciągnięcia od niego informacji na temat piwnic i tego, co się w
nich znajduje. Syriusz był dobrym człowiekiem, więc bezzwłocznie
udzielił Chrisowi wszelkich znanych mu informacji i Chris podążył
do piwnic. Odnalazł komnatę, której położenie opisał mu Harry,
wszedł do niej i rzucił na ścianę naprzeciw, jak to opisał
Syriusz, zaklęcie rozbrajające. Nastała cisza. Chris rzucił
zaklęcie detekcji rzucanych zaklęć, i poza swoim rozbrajaczem
wykrył mnóstwo dziwnych zaklęć, które sobie zapisał, po czym z
kilkoma zwitkami pergaminu wrócił na górę do wszystkich, by
pochwalić się swoją zdobyczą. Wszyscy jednogłośnie uznali
rzucony mimochodem pomysł, aby to zaklęcie rzucić podczas trwania
uczty powitalnej, a następnie oblać wszystkich lodowatą wodą tak,
aby wszyscy z wrzaskiem zaczęli uciekać gdzie tylko nogi poniosą.
Drzwiami, oknami i czym tylko się da. Najbardziej chłopaków
ucieszyła ewentualna reakcja dziewczyn. Wszystkich czterech, z
wyjątkiem Rona, który niedawno także dołączył do czwórki
przyjaciół, ale stwierdził, że za bardzo uwzięli się na
dziewczyny, które nic złego nikomu nie robią. Herbert natomiast
rzucił komentarz w stylu, że Ronuś się zakochał i dlatego nie
chce dręczyć dziewczyn. Ron odpowiedział, że dziewczyny ładnie
wyglądają, i nawet jak się zakochał, to jemu nic do tego, Na co
Chris spytał go, czy jakby ktoś podwalał się do jego siostry, to
też by twierdził, że niczym złym jest robienie jej na złość.
Ron odpowiedział, że raczej nikt o zdrowych zmysłach nie chciałby
umawiać się z jego siostrą. Harryemu wydało się to dziwne. Ginny
miała zgrabną figurę i potrafiła przyciągać wzrok chłopaków a
przynajmniej jego, więc nie wiedział o co Ronowi chodzi.
Dwudziestego trzeciego byli zmuszeni jak twierdził Herbert i Mike,
zadowolony jak Harry i obojętny jak Chris przebywać z Ginny, która
nie miała czym się zająć więc postanowiła wpaść do swoich
starszych kolegów żeby pośmiać się z nimi z różnych głupot,
które nawzajem sobie opowiadali. Na początku było nieco
niezręcznie, ponieważ chłopaki czyli Chris, Herbert i Mike nie
znali do końca Ginny, a przecież przeczytali książki. Tam jednak
nie było jej zbyt wiele, więc musieli ją trochę bardziej poznać.
Potem już cały dzień upłynął im na wzajemnym dokuczaniu,
przekomarzankach i innych wygłupach. Zrobili nawet mini bitwę na
poduszki! Jednak to nie było to, co z Huncwotami. Wieczorem jak
zwykle zeszli na kolację wciąż się śmiejąc. Pani Weasley
spytała ich co ich tak bawi na co nie otrzymała zadowalającej
odpowiedzi, więc dała sobie spokój. Po zjedzeniu kolacji piątka
przyjaciół udała się na codzienne lekcje u huncwotów.
Dzisiejszego wieczora czwórce przyjaciół udało się swe górne i
dolne kończyny zamienić w ich zwierzęce odpowiedniki. Chris był
wilkiem o jasnej sierści, gdzieniegdzie przetykanej pasmami czerni,
Harry był jeleniem jak jego ojciec, Herbert koniem, a Mike Gepardem.
Ron nie zdążył jeszcze przez dwa tygodnie nauczyć się tej
czynności, jednak niewiele już mu brakowało.
***
-
Czy wy wiecie, że mamy w piwnicy całkiem niezłą siłownię? –
spytał któregoś razu Chris.
-
Jak to! – zdziwił się Harry. – Przecież jej tam nie
zauważyłem!
- Bo
nie patrzysz gdzie łazisz, tylko leziesz przed siebie nie zwracając
uwagi na to, co mijasz.
-
Tak tak, a ty zamiast się przechwalać jaki genialny jesteś powiesz
wreszcie, gdzie ona jest? – zdenerwował się Mike.
- O
niee! Sami musicie do tego dojść.
-
Ogarnij się! – wrzasnął Herbert. – Gadaj gdzie ona jest!
-
Ojej – zacmokał Chris – chyba będziesz musiał nauczyć się
uzyskiwać informacje. Takim tonem na pewno ode mnie nie wydobędziesz
żadnych informacji potrzebnych do zlokalizowania ewentualnego
położenia obiektu twoich zainteresowań. Poza tym, po co ty
będziesz tam chodził? Przecież Emily to i tak już zamknięty
rozdział.
-
Skąd wiesz! Może to wcale nie jest prawda! Poza tym, weź się nie
wtrącaj w nieswoje sprawy i gadaj!
- To
mam się nie wtrącać w nieswoje sprawy, czy gadać? – spytał z
uśmiechem Chris.
-
Masz się nie wtrącać w nieswoje sprawy, ale udzielić mi
potrzebnych informacji na temat położenia siłowni w naszej
piwnicy!
-
Właśnie! – przyłączył się do nalegań Harry. – Mógłbyś
powiedzieć, gdzie to jest!
- Ty
i tak masz już Rudą w garści – odparł z uśmiechem Chris. –
Tobie to nie jest do szczęścia potrzebne.
- No
i co? – spytał Harry. – Jakbym trochę przypakował to byłbym
przystojniejszy i…
- I
więcej dziewczyn by się za tobą oglądało – dokończył Chris.
– A nie sądzisz, że to mogłoby nie spodobać się Ginny?
-
Ale wtedy byłbym przystojniejszy i bardziej bym jej się podobał!
-
Ale podobałbyś się nie tylko jej!
Niespodziewanie
dyskusję chłopców przerwała Ginny, która z rozmachem otworzyła
drzwi do ich pokoju i wpadła doń niczym huragan. Już po jej minie
można było stwierdzić, że coś wyprowadziło ją z równowagi.
-
Widzieliście to! – wykrzyknęła rozpaczliwie. – Jak oni mogli
to zrobić!
To
mówiąc podała Michaelowi, ponieważ był akurat najbliżej Proroka
Codziennego, którego pierwszą stronę zdobiło zdjęcie ministra, a
pod nim nagłówek: „Minister nie żyje”.
Jak
donoszą Aurorzy, minister został odnaleziony dzisiejszego ranka
martwy w swoim gabinecie. Czy czarodziejski świat nie ma już
żadnych szans z Tym, którego imienia nie wolno wymawiać? Bo to, że
on stał za tą zbrodnią było dla wszystkich faktem dobrze znanym.
Nie była wstanie pomóc nawet prywatna armia ministra, składająca
się z trzydziestu Aurorów brygady uderzeniowej, ponieważ nikt z
nich nie widział nic intrygującego tej nocy. Jak mówi dowodzący
Brygady, James Thomson, ochrona całego budynku nie zauważyła nic
dziwnego tej, jak i poprzedniej nocy. Czy w takim razie nie ma już
dla świata czarodziejów żadnego ratunku? Wprost z ministerstwa
magii dla Proroka Codziennego Rita Skeeter.
-
Nie wierzyłbym tej babie – mruknął Harry. – Jedyne co robi
najlepiej, to tylko przekręca, naciąga i kłamie. Ile ona wygaduje
na mój temat! Jedyne, co najchętniej bym zrobił, to dorwał tą
babę i zrobił z nią coś takiego, że…
- A
ja myślałam, że wolisz mnie niż jakieś stare babska –
zażartowała Ginny.
Harry
jednak zbyt poważnie wziął sobie te słowa do serca i zaczął się
natychmiast tłumaczyć.
- To
nie tak! Ja nie chciałbym przecież nic z nią robić takiego, co by
mogło…
Harry
zrobił się cały czerwony.
- Ty
jesteś o wiele ładniejsza i w sumie to masz lepszą figurę i…
- A
ja myślałam, że mnie kochasz! – droczyła się dalej Ginny. –
A we mnie pociąga cię jedynie moja figura!
Ginny
zaczęła udawać, że płacze. Harry natomiast zdenerwował się, bo
nie wiedział jak może jej wytłumaczyć swoje słowa.
- Oj
Pottuś, Pottuś – mruknął Chris. – Ty to się nigdy nie
nauczysz zachowań kobiet.
Harry
zrobił się jeszcze bardziej czerwony, tym razem ze złości.
- A
ty to co! – ryknął na Chrisa. – Sam nie jesteś lepszy! Ciągle
tylko się z każdego naśmiewasz i nikomu nigdy nic nie doradzisz!
-
Zacznij czytać książki – odparł Chris. – To jest moja dobra
rada na dzisiejszy dzień dla ciebie.
-
Książki są nudne! Aż mi się robi niedobrze jak słyszę słowo
książki.
- Bo
ty jesteś głupi – wtrącił się Michael. – Książki są
nieocenionym źródłem wiedzy.
- To
co z tą Skeeter? – spytał złośliwie Chris. – Co byś chciał
z nią zrobić, że aż Ginny robi się zazdrosna?
-
Zamknij się! – zdenerwował się Harry. – Ty nic nie rozumiesz!
-
Ha! Ja nic nie rozumiem! Rozumiem więcej niż Ci się wydaje. Np to,
że Skeeter podoba Ci się bardziej niż Ginny, tylko nie chcesz
zranić tej małej i nie chcesz jej tego powiedzieć!
-
Nie jestem mała! – oburzyła się Ginny.
-
Nie no, wcale – stwierdził Chris. – Sięgasz mi może do klaty,
i Ty twierdzisz, że nie jesteś mała?
-
Wyżej!
- No
dobra, może dwa centymetry wyżej.
- Bo
to nie jest tak, jak myślicie! – warknął Harry.
- To
może nam wyjaśnisz! – powiedziała rozpaczliwie Ginny.
-
Ale…
Harryemu
przerwał głośny szloch Ginny, która wtuliła się w Chrisa i
rozpłakała się na dobre. Harry nie zauważył tego, że mrugnęli
do siebie porozumiewawczo.
-
Jak on może mnie tak ranić. J Ja, J ja, Ja go tak Kocham, a, a on
mnie nie!
-
Ej, Malutka, nie płacz… Na pewno się wszystko ułoży… –
wypowiedział te puste słowa Chris. – Ja tego na pewno dopilnuje.
-
Nie prawda! O On, On mnie już nie kocha! A przecież ten sen…
-
Cicho! – krzyknął Harry.
-
Ojoj, Pottuś, chyba masz nam wiele do opowiedzenia – odparł
Chris. – Nie powinieneś przed nami trzymać w tajemnicy, że
śniłeś o Tej właśnie dziewczynie! A ja już sobie zakładałem,
że jak nie znajdę tamtej laski, co to mi się przyśniła, a swoją
drogą całkiem ładniutka była, to będę podbijał do tej rudej
istotki, a ty zniweczyłeś moje plany!
-
Ale ja nie czuję nic do Skeeter! – kontynuował poprzedni temat
Harry, jakby nie usłyszał poprzedniej wypowiedzi Chrisa. – Wy nic
nie rozumiecie! Ona ciągle wygaduje różne bzdurne rzeczy na mój
temat, a ja miałbym…
Harryemu
przerwało wtargnięcie Rona do pokoju. Ten jednak zatrzymał się w
drzwiach i aż zbladł. Po chwili jego wrzask słyszalny był w całym
domu.
- Co
ty wyprawiasz! Przecież chodzisz z Deanem! A teraz zachowujesz się
jak jakaś. Jakaś…
-
Dokończ! – odkrzyknęła Ginny stając przed Ronem z rządzą
mordu w oczach.
-
Siemano Ronuś! – przerwał tą kłótnię Mike. – Co tam
ciekawego u Ciebie? Napijesz się z nami kremowego? Jest takie dobre!
-
Nie wtrącaj się w nieswoje sprawy! – wrzasnął Ron. – Muszę
chronić swoją siostrę przed tym wariatem, który nie trzyma łap
przy sobie!
-
Masz coś do mnie! – ryknął Chris wstając z fotela.
- A
żebyś wiedział! – odryknął Ron rzucając się z pięściami na
Chrisa.
Już
po chwili obaj niegdyś przyjaciele tłukli się na środku pokoju.
Wiadomym dla wszystkich było, że tą potyczkę zwycięży Chris,
był on bowiem lepiej zbudowany od Rona i dzięki temu silniejszy.
Nie minęła minuta, gdy Ron leżał przygnieciony cielskiem Chrisa
na podłodze.
-
Nie rzucaj się na silniejszych, cieniasku. – Powiedział mu Chris,
po czym wstał i podniósł Rona i rzucił go na fotel. – Poza tym,
twoja szanowna siostra nie jest taka, za jaką ją uważasz, a ja
trzymam łapska przy sobie, w przeciwieństwie do ciebie!
-
Panowie, ja mam dość tych kłótni i wrzasków, i chyba stąd
wychodzę – mruknął Herbert. – Poza tym, chyba trochę o czym
innym rozmawialiśmy wcześniej, zanim ten furiat tu wszedł.
Ron
poczerwieniał ze złości. Nikt nie będzie go obrażał!
-
Nie obrażaj mnie w moim własnym domu!
-
Jakim twoim domu? – spytał Mike. – Przecież jesteśmy w domu
Syriusza.
- To
może Harry wreszcie nam wytłumaczy, co ma zamiar robić ze Skeeter.
– stwierdził Chris i rozsiadł się wygodnie na zajmowanym
wcześniej miejscu.
-
Ginny jest o wiele lepsza od Skeeter. Jest ładniejsza, poza tym to
wolę dziewczyny albo w swoim wieku albo młodsze…
- A
Chang? – przerwała mu Ginny.
-
Chang to jedna wielka pomyłka – powiedział Harry wzruszając
ramionami – poza tym, Podobasz mi się od jakiegoś czasu, no i ten
śmieszny sen, który mój szanowny kochany Ojczulek z moim szanownym
kochanym Ojczulkiem Chrzestnym wywołali chyba coś znaczył nie?
-
Zaraz! Siłownia! – wykrzyknął Herbert. – Gdzie jest ta
siłownia!
- W piwnicy. – Odparł Chris i wyszedł z pokoju, aby zaprowadzić
wszystkich na siłownię.
***
- Po
wieczorze ciężkich ćwiczeń wszyscy wrócili do pokoju. Jedyne na
co mieli teraz ochotę, to porządna wyżerka i sen, lecz najpierw
musieli wziąć prysznic, bo jak stwierdziła pani Weasley, strasznie
śmierdzieli. Po pochłonięciu kolacji i cowieczornych czynnościach
udali się do pokoju i dyskutowali zawzięcie o tym, kto więcej
wycisnął i kto będzie silniejszy w przyszłości albo kto się
będzie bardziej podobał dziewczynom. Ta dyskusja nieomal
przerodziła się w kłótnie, jednakże do pokoju zajrzała pani
Weasley i kazała iść spać, więc chłopaki stwierdzili, że
pertraktację odłożą na jutrzejszy dzień. Harry jednak nie miał
zamiaru udawać się spać. Wiedział, że to szalone, jednak tej
nocy planował jeszcze odwiedzić pewną rudą osóbkę.
***
- Co
on wyprawia! – zdenerwował się James. – Molly przecież kazała
im iść spać! Czy ty to widzisz, Syriuszu?
-Spokojnie,
rogaczu, przecież nic złego się nie dzieje.
-
Jak nic złego się nie dzieje!
-
Ciszej, bo pobudzisz wszystkich.
- I
tak nikt nie śpi! A w szczególności mój syn! Idę tam. Muszę go
powstrzymać. Przecież on wszystko zepsuje!
-
Jak teraz tam pójdziesz, to ty wszystko zepsujesz, a nie on.
Poczekaj chwilę, zapowiada się ciekawe przedstawienie.
-
nie no…
***
Ta
noc była wyjątkowo radosna. Harry przemierzając piętra Grimmauld
Place myślał nad tym, co za chwilę się stanie. Martwił się, czy
Ginny nie wyrzuci go z jej pokoju i nie zacznie wrzeszczeć na cały
dom. Nie wiedział przecież, co sobie pomyśli o wizytach o tak
późnej porze. Po chwili znalazł się przed drzwiami jej pokoju.
Zapukał cicho, lecz żadnej odpowiedzi z drugiej strony drzwi nie
usłyszał, zapukał więc ponownie. Nagle za nim rozległo się
głośne buu!
-
Czy to nie za późno na odwiedziny? – spytała z szerokim
uśmiechem Ginny.
-
Nie strasz tak! – ofuknął ją Harry. – Prawie umarłem ze
strachu!
-
Wejdź do środka – powiedziała Ginny.
Harry
otworzył drzwi pokoju, przepuścił dziewczynę pierwszą, wszedł
za nią i zamknął drzwi. W tym momencie zdał sobie sprawę, że
to, co chce zrobić nie jest może najmądrzejsze. Postanowił jednak
brnąć w to dalej.
- W
takim razie, panie Potter, co pana do mnie sprowadza? – spytała
udawanie poważnym tonem Ginny.
-
Chciałem się właściwie dowiedzieć, jak to będzie z nami.
- To
już zależy od Ciebie.
-
Ale jak to! Przecież Ty podobno też coś do mnie czujesz…
-
Nazywaj to po imieniu.
- i
chyba też chcesz ze mną być!
-
Hmm, po dzisiejszym co usłyszałam o Ricie, co byś chciał z nią
zrobić, to nie jestem już tego taka pewna. – powiedziała Ginny.
-
Ale przecież potem się wytłumaczyłem! – oburzył się Harry. –
Ja już nie wiem, o co wam chodzi.
-
Ale liczy się pierwsze słowo – odparła z uśmiechem Ginny. –
Poza tym, za bardzo się denerwujesz. Jeszcze w tak młodym wieku
nabawisz się zmarszczek, i co wtedy będzie? Nie będziesz mi się
tak podobał jak teraz. W ogóle, to po co chodzisz na siłownię?
Przecież nie musisz pakować ani nic, żeby mi się podobać.
-
Ale jestem chuchro – odpowiedział Harry.
- No
cóż, to wszystko wyjaśnia.
- To
mogę z Tobą chodzić?
-
Hmm, muszę się zastanowić, czy chce chodzić na siłownię, a ty
musisz się zastanowić, czy chcesz mieć dziewczynę bardziej
umięśnioną od ciebie.
-
Nie o to mi chodzi! – zdenerwował się Harry.
- A
o co?
-
Czy będziesz moją dziewczyną?
-
Hmm, muszę się zastanowić...
Harry
się wściekł. Czy te dziewczyny nie mogą być wreszcie normalne i
przestać się bawić? Kilka tygodni temu jeszcze mówiła co innego,
a dzisiaj musi się zastanowić! Nie mówiąc nic odwrócił się i
wyszedł z pokoju. Będąc za drzwiami usłyszał jednak słowa
Ginny.
-
Szybko się poddajesz, Kochanie.
***
- I
jak, Pottuś? – spytał Harryego Chris po wejściu do pokoju.
-
Daj spokój. Raz mówi co innego, teraz że się musi zastanowić, to
jakaś paranoja totalna jest!
-
Powiedziała coś może jak wychodziłeś?
- że
„Szybko się poddajesz, kochanie”.
-
No, to jeszcze nic straconego.
Z tą
myślą Harry zasnął, bo przecież jeszcze nic straconego.
***
- Co
za wiewióra – uśmiechnął się James. – A ja chciałem tam
iść…
- No
widzisz, to znak, że stary Kundel jednak jeszcze co nieco wie na ten
temat.
-
Nie myślisz, że to tak trochę głupio ich podglądać?
To
mówiąc James zakończył zaklęcie monitoringu rzucone na
przyjaciół i Ginny.
-
Może faktycznie – odparł Syriusz. – No nic, Rogaczu, teraz
można iść się napić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz