przetłumacz

sobota, 30 stycznia 2016

11. Weasleyowie przybywają

Harry miał dość. Budził się już któryś raz z rzędu tej nocy, a po każdym przebudzeniu zasypiał i miał coraz gorsze sny. Najpierw była w nim Ginny, i aż mu się gorąco zrobiło jak sobie przypomniał co robili. Potem Syriusz wpadający za zasłonę. Potem Lord Voldemort wyrywający flaki jakiegoś zwierzęcia i wypijający jego krew, następnie Chris obrywający klątwą cruciatus, potem jego ojciec wymiotujący przez całą długość korytarza aż po Remusa wyrywającego mu wszystkie kończyny, z genitaliami włącznie. Harry chciał się obudzić. Chciał się obudzić i nie śnić o tak makabrycznych rzeczach. Już wolał śnić o pięknej Ginny. Ginny, w której zakochał się właśnie tej nocy. O Ginny, o której marzył. O Ginny, której pragnął tu i teraz! Niech tu przybędzie, niech się pojawi, niech go obudzi! Jego prośby zostały wysłuchane, jednak to nie Ginny go budziła, tylko Chris. Zwykłe metody pobudki nie działały, więc przywołał sobie kubeł zimnej wody, rzucił nań zaklęcie bezdennego dna i zaczął wylewać nigdy niekończącą się zawartość kubła wprost na śpiącego Harryego, który wreszcie się obudził. Wielki wrzask przetoczył się przez cały pokój na drugim piętrze.
- Night, przestań lać tą wodę! – wrzeszczał Harry. – Jest zimno!
- Oooo, nasz królewicz Pottuś wreszcie się obudził…
- Nie jestem niczyim królewiczem, dotarło to wreszcie do Ciebie?
- Nie, musisz mi to wyjaśnić spokojnie i bez nerwów.
- Nie, jestem, żadnym, królewiczem!
- Dlaczego na mnie krzyczysz? – Chris udawał, że płacze. – Nikt mnie tu nie lubi i jestem taki samotny!
- Ojej, biedactwo – westchnął Mike i wtulił się z powrotem w poduszkę.
- Co biedactwo! Jestem zmęczony i spragniony…
- czego ty niby możesz być spragniony? – spytał powątpiewająco Harry. – Może mi powiesz, że miłości?
- Tylko wody – mruknął Chris i poszedł na dół po wodę. Po chwili jednak wrócił i zauważył, że Harry kładzie się z powrotem spać.
- nie będziesz spał! – wrzasnął Chris i zaczął ponownie oblewać Harryego zimną wodą.
Harry nie czekał długo, tylko wyszedł z łóżka, zabrał Chrisowi kubeł z wodą i sam zaczął go oblewać. Chris natomiast z wrzaskiem wypadł z pokoju i zbiegł po schodach do jadalni w piwnicy, więc Harry pobiegł za nim ciągle próbując oblać go wodą. Nie dość, że zalane były całe schody, to jakimś cudem mokre były też głowy skrzatów porozwieszane tu i ówdzie. Po chwili do jadalni wpadli również zziajany po długim biegu James z jeszcze większym niż zwykle bałaganem na głowie, Herbert, który mruczał coś pod nosem o tym, że nie mógł znów spać podczas, gdy wczoraj przez cały dzień do późnej nocy tłukli się poduszkami i Michael, który jak zwykle narzekał na czym świat stoi.
- Co tam mruczysz? – spytał Chris Michaela.
- że jak zwykle z samego rana musicie się awanturować, nie dajecie ludziom spać, bijecie się, rzucacie jakimiś papierkami, kawałkami potłuczonych kałamarzy tak właściwie zastanawiam się dlaczego tu się nie używa normalnych długopisów, oblewacie się wodą i wreszcie wrzeszczycie na cały dom!
- i dobrze! Nieprawdaż, Harruś?
- No pewnie, że nie.
- nie? – spytał z niedowierzaniem Chris. – Ty mówisz, że to niedobrze? To za chwilę będzie jeszcze lepiej!
- czy ty się możesz wreszcie uspokoić? – spytał właśnie wchodzący do jadalni Syriusz. - To naprawdę jest denerwujące, gdy każdego ranka budzę się we własnym domu, słyszę jakieś wrzaski, łomoty. Nawet śniadania nie można spokojnie zjeść!
- Wyluzuj, Syriuszku. - powiedział z uśmiechem Chris i oblał Syriusza wodą.
***
- Szybciej! – poganiała wszystkich pani Weasley. – Szybciej! Oni nie będą na nas czekać!
- Mamo, przecież oni i tak nic nie robią – zauważył Fred. – jak sobie poczekają cały dzień to się nic nie stanie. Czy oni w ogóle wiedzą, że my przybywamy?
- Mówiłam Albusowi żeby im przekazał, ale był tam ostatnio pierwszego sierpnia w nocy, więc nie wiem – odpowiedziała pani Weasley. – Powinni wiedzieć, a jak nie wiedzą, to zrobimy im niespodziankę.
Ginny była podekscytowana. Już dzisiaj zobaczy się z Harrym! Jednak przypomniała sobie ostatni sen i posmutniała. On nie będzie chciał z nią być… Ginny nie wiedziała dlaczego. Przecież mieli ze sobą tyle wspólnego i on ją kochał. Gdyby jej nie kochał to by mu się nie przyśniła. Tego samego ranka od razu po przebudzeniu napisała do Deana, że koniec z nimi i że ona nie ma zamiaru mieć już nigdy z nim nic wspólnego. Może to wydawać się śmieszne, że zerwała listownie, ale jej to nie obchodziło. Najważniejszy dla niej był Harry, który gdzieś tam, na Grimmauld Place, właśnie na nią czekał i zapewne właśnie teraz jadł śniadanie.
- Ron! Rusz się! – krzyknęła pani Weasley. – Nie będziemy na Ciebie czekać pół dnia!
- To wszystko wina Freda. Gdzieś mi podział mój najnowszy plakat!
- Uuu, biedny Ronuś nie ma plakaciku? – zażartował Fred. – To tragedia dla całego świata! Nikt nie przeżyje bez najnowszego plakaciku ulubionej drużyny Ronusia.
- Możesz się zamknąć? – spytał Ron.
- Mogę, ale nie muszę – odpowiedział Fred. – Jak mi zapłacisz, wtedy pomyślę.
- Materialista z Ciebie straszny – zdenerwował się Ron. – Wszystko tylko byś robił za pieniądze!
- Jakoś trzeba podtrzymywać rodzinny interes – wtrącił się George – żywność przecież sama się nie kupi, produkty do sklepu same nie wyprodukują, a przecież żeby mieć z czego je wyprodukować, trzeba również kupić odpowiednie ingrediencje. Wszystko, mój kochany braciszku, w dzisiejszych czasach dostępne jest tylko i wyłącznie za pieniądze.
- Ale mój spokój nie jest dostępny za pieniądze, tylko za waszą łaskawość!
- Masz rację, więc nie będziemy łaskawi i spokoju mieć nie będziesz.
***
Po zmuszeniu Chrisa do uprzątnięcia całego domu wliczając w to porozwieszane wszędzie głowy skrzatów wszyscy domownicy zasiedli w swym standardowym miejscu przesiadywań, czyli w salonie przed kominkiem na kanapach lub fotelach, albo, jak kto woli, na podłodze. Wszyscy standardowo popijali różne napoje. Od piwa kremowego począwszy, na ognistej skończywszy. Jakiś przeciętny człowiek zauważyłby, że codziennie tu się pije. Zapewne by stwierdził, że w tym domu mieszkają same pijaki i nie ma tam żadnych przyzwoitych ludzi. Oczywiście każdy wie, że by się pomylił, bowiem James i Syriusz popijali jednocześnie ucząc Chrisa, Harryego, Herberta i Michaela nowych zaklęć. Ten przeciętny człowiek gdyby się o tym dowiedział powiedziałby zapewne, że uczenie po pijaku wcale nie jest najlepszym pomysłem. Otóż nic bardziej mylnego. Jak któregoś dnia stwierdził Syriusz, po pijanemu mu się lepiej myśli. „W tej starej głowie nie za wiele oleju już pozostało, a to, co pozostało działa lepiej po trunku niż przed” tak wtedy powiedział, na co całe społeczeństwo zebrane w salonie ryknęło gromkim śmiechem i powróciło do nauki. Wtedy uczyli się zaklęć zwodzących tak, aby żadna peleryna niewidka nie była im więcej do niczego potrzebna chociaż Harry uparł się, że nie chce znać żadnych zaklęć, bo mu wystarczy jego peleryna, której nigdy nikomu nie odda. Powracając jednak do czasów teraźniejszych.
- Wiecie o tym, że dzisiaj przybywają Weasleyowie? – spytał Syriusz.
- Mamy coś na normalne sny? – spytał Michael. – Dzisiejszej nocy śniły mi się takie rzeczy…
- Które współczesnemu nastolatkowi śnią się co noc? – spytał James.
- bardzo śmieszne!
- Weasleyowie? – spytał Herbert. – Ta wielka zwariowana rodzinka?
- To właśnie ta. Ta, co ma siódemkę dzieci i wieczny bałagan na podwórku – dokończył Chris. – Jak możesz ich nie znać?
- Czy ja powiedziałem, że ich nie znam?
- Tak to wyglądało. To o której przyjeżdżają? – spytał Chris.
- Jak będą, to będą – stwierdził James.
Zanim zdążył wypowiedzieć ostatnie słowo, rozległo się potężne łomotanie do drzwi.
- Nie no, za chwile obudzą obraz mojej kochanej mamusi – powiedział zdenerwowany Syriusz. – Czy oni nie mogą być ciszej!
Jakby na przekór rozległo się jeszcze głośniejsze łomotanie do drzwi i wrzask matki Syriusza.
- Szlamy! Plugawcy! Bezczeszczą dom moich przodków!
- Zamknij się! – wrzasnął Syriusz.
- Jak śmiesz! Zostałeś wydziedziczony! Wyrzekłeś się własnej rodziny!
Nic więcej nie zdążyła powiedzieć, ponieważ rozwścieczony Syriusz machnął różdżką i zasłony zasunęły się z powrotem na swoje miejsce, a James podążył otworzyć drzwi. Po ich otwarciu dało się słyszeć wrzaski, że przecież Pani Weasley ich nie tak wychowała, że Oni kimkolwiek by nie byli są niewychowanymi bachorami, którzy nie mają żadnej kultury, że się nie dobija do nieswojego domu jak do obory…
- To do obory się w ogóle puka? – spytał Herbert.
- Jesteś bezczelny! – ryknęła pani Weasley wchodząc do domu.
- Naprawdę? – spytał Herbert? – A mnie się tam zdaje, że pani potomstwo jest niewychowane i totalnie bezczelne, że aż to przekracza ludzkie pojęcie!
- Idź sprzątać! Trzeba ten dom śmierciożerców doprowadzić do stanu…
Dopiero po chwili pani Weasley rozejrzała się po domu i aż otworzyła usta z zaskoczenia. Można było stwierdzić, że dom wygląda lepiej, niż kiedykolwiek wcześniej. Jakimś cudem zniknęły głowy skrzatów, które porozwieszane tu i ówdzie psuły tylko estetykę. Jedyne co pozostało po starym, mrocznym domu Blacków to obraz pani Black wiszący sobie i przeszkadzający każdemu, kto mówi trochę głośniej, niż normalnie, np. pani Weasley.
- Idź posprzątaj pokój – poprawiła swą poprzednią wypowiedź pani Weasley. – Na pewno masz ogromny bałagan. Możesz być pewien, że później to sprawdzę!
- Tak, bo pani sobie myśli, że sobie tu pani przybywa nie wiadomo skąd, nie wiadomo po co, i będzie pani każdym rządzić? – spytał Herbert z bezczelnym uśmiechem na twarzy. – To ja pani na starcie mówię, że mi pani nigdy nie będzie mówić, co mam robić, bo ja tu przyjechałem do Syriusza i Jamesa i tylko ich będę się słuchał. Jak mi powiedzą, bym wziął kubeł, napełnił go wodą, rzucił zaklęcie bezdennego dna i zaczął oblewać cały dom, to z pewnością bym to zrobił, ale oni raczej nigdy nie kazaliby mi sprzątać!
Ginny z zaskoczeniem spojrzała na Freda.
- Co o tym myślisz? – spytała.
- Nie wiem. Wiem na pewno, że gościu byłby świetnym psotnikiem – powiedział Fred. – zapewne i tak godnie nas zastąpi w tym roku w Hogwarcie.
Tak wściekłej Molly Weasley nikt jeszcze nigdy na oczy nie widział. Nikt nie przeczy, że Herbert zachował się po chamsku, ale to, co później zrobiła, to przekracza wszelkie pojęcie. Chwyciła pierwszą lepszą szmatę i zaczęła okładać Herberta po głowie mówiąc coś o niewychowanych dzieciakach. Herbert zaczął uciekać, więc pani Weasley zaczęła go gonić. Biegali tak po całym domu, aż któryś z pozostałych domowników nie wytrzymał i podstawił nogę biegnącemu na przedzie Herbertowi, który wyłożył się jak długi na środku przejścia między jadalnią a schodami i wyjściem na zewnątrz. Biegnąca za nim pani Weasley nie zauważyła tego, potknęła się o leżącego Herberta i rąbnęła wprost na niego łamiąc mu zapewne wszystkie możliwe do złamania kości, ponieważ jak każdy wie, pani Weasley nie należała do osób chudych. Najdziwniejsze było to, że zamiast przestać wrzeszczeć, ta zaczęła krzyczeć jeszcze głośniej coś o nieumiejących biegać dzieciakach, co to nie chcą jej słuchać i później wyjdą na złych ludzi, jak Fred czy George, którzy nawet nie skończyli szkoły.
- To ile SUMów zdali pani synowie? – wycharczał Herbert
- Więcej niż ty kiedykolwiek! – wrzasnęła jeszcze bardziej rozwścieczona pani Weasley.
- Nie byłbym tego taki pewien. – wyjęczał Herbert. – Ja jestem bardzo mądrym i skromnym człowiekiem.
- To tak jak ja! – ucieszył się Syriusz. – Jestem jednocześnie skromnym, mądrym, pięknym i cudownym człowiekiem!
***
Harry musiał szybko schować się przed Ginny, dopóki ta go jeszcze nie zauważyła. Nie chciał się z nią teraz kłócić, a jednocześnie nie chciał powiedzieć jej czegoś przykrego, co by już na zawsze zniweczyło plany Harryego. Miał zamiar z nią chodzić, ale jeszcze nie teraz. Harry musiał najpierw od swojego ojca dowiedzieć się, jak miał postępować z kobietami. Nie wiedział przecież, co one lubią. Jakieś kwiatki i inne takie według Harryego duperele, które nic nie wnoszą do życia, przynajmniej jego. No cóż – pomyślał. Będzie musiał pogadać o tym z ojcem. Ale to jutro. Dzisiaj musi pogadać z Ronem i przedstawić mu jego nowych przyjaciół. Miał również nadzieję, że Ron zaakceptuje ich i nie będzie zazdrosny. O Hermionę się nie martwił, bo ta była otwartą osobą i lubiła poznawać nowych ludzi, więc zapewne nie będzie miała nic przeciwko poszerzeniu ich paczki o nowe osoby.


1 komentarz:

  1. Przeczytałem wszystkie rozdziały pisz dalej, bo fajnie się to czyta.

    OdpowiedzUsuń