Dziewiętnasty października był zwykłym, październikowym, chłodnym dniem. Odkąd Michael się obudził, nie był dość optymistycznie nastawiony do życia. Nie chciało mu się nic, a tym bardziej wstawać. Musiał jednak zwlec się z łóżka i iść do szkoły, tak jak normalny nastolatek w tym kraju. Nie budząc więc swoich współlokatorów, gdyż nie lubili tego, Michael powlókł się do łazienki, by wziąć zimny prysznic. Po piętnastu minutach, gdy zakończył już czynności poranne, Michael poszedł na śniadanie, na które jak zwykle nie było nic zachęcającego. Jakieś kanapki i herbata. Po przekąszeniu tego jakże standardowego posiłku dla tego miejsca czas było iść do szkoły, więc Michael wrócił do swojego pokoju po rzeczy, które będą mu niezbędne do kontynuowania edukacji dzisiejszego dnia. Chwycił plecak, kurtkę i wyruszył w drogę. Do przejścia miał niespełna 800 metrów, ale widząc to, co się działo za oknem aż mu się zrobiło zimno. Jakimś cudem, w dniu dziewiętnastego października zaczął padać śnieg. Jego przyjaciele lubili śnieg, więc szybko zaczęli lepić kulę ze świeżego jeszcze przecież śniegu i rzucać nim w siebie nawzajem i w Michaela oczywiście także, pomimo jego gróźb i próśb, by przestali w niego rzucać. W końcu wściekły powiedział im, że się źle czuję, na co Chris kazał mu wracać do pokoju, chociaż szczerze poddawał w wątpliwość jego złe samopoczucie i jeszcze bardziej natarł go śniegiem. Michael wyrwał się więc przed wszystkich i popędził do szkoły sam. Gdy już doszedł do szkoły, wszedł do budynku i poszedł do swojej klasy. Był to dość niski budynek, z nie wiadomo jakiego koloru cegły, z wielkimi oknami i kilkoma wyjściami ewakuacyjnymi. Michael znał je bardzo dobrze. Nie raz wychodził przez nie razem ze swoimi przyjaciółmi, uciekając przed rozwścieczonymi dziewczynami, po wyjątkowo udanym psikusie. Teraz jednak nie było mu to w głowie, gdyż minął właśnie ją. Cudowną Kate. Dziewczynę o idealnych kształtach, idealnego wzrostu i z pięknym uśmiechem na twarzy. Zaraz za nią szedł jej kolega z klasy równoległej, którego Michael nie znał zbyt dobrze, gdyż w tym świecie dane mu było być na innym roku niż on. Nie cieszył się z tego jednak, gdyż jego luba również była na innym roku niż on. Nie mógł jednak nic na to poradzić. Bardziej w tym wszystkim przygnębiała go myśl, że już za rok opuści na zawsze mury tej szkoły. Szkoły, w której murach po raz pierwszy się zakochał. Szkoły, w której zakochał się po raz drugi. Na jedno musiał przyznać, że bardzo dobrze, że tę szkołę opuści, gdyż te dwa zakochania były niezbyt szczęśliwe. Dziewczyny, które obdarzył swym uczuciem nijak nie zamierzały go odwzajemnić. Mało tego, jedna nawet dawała mu swego rodzaju nadzieję na coś więcej, jednak powiedziała, że dopiero za pewien czas, gdyż nie jest jeszcze odpowiedni moment do tworzenia związków. Michael nie znał powodu decyzji tamtej dziewczyny. Przecież w tym świecie nie było wojny i obywatele nie mieli zbyt wielkich powodów do zmartwień. Chłopak jednak nie chciał naciskać. Wiedział, że jeśli się nie zaakceptuje decyzji dziewczyny, jakakolwiek ona by nie była, to potem nie ma co liczyć na jej względy. Mike był wstanie poczekać. Mógł czekać, jednak teraz już zapomniał o tamtej dziewczynie. Dziewczynie, która kilka lat temu podobała mu się tak, jak ta, co minęła go teraz.
„Kate – pomyślał z rozrzewnieniem. – Gdybym tylko mógł być z tobą...”
Natychmiast skarcił się za te myśli. Wiedział, że nie może dać po sobie poznać tego, jak bardzo zależy mu na tej dziewczynie, gdyż to i tak nic nie da. Kate wyraźnie dała mu do zrozumienia, że nigdy nie ma zamiaru z nim być. Szczególnie po tym, co się stało ostatnio. W głębi serca Michael wiedział jednak, że nie będzie potrafił przejść obok niej obojętnie. Planował zrobić jakąś akcję dziś, gdy kończy trening. Nie wiedział jednak, czy dziewczyna zgodzi się na to. Wiedział, że miała wielu chłopaków i nie przeszkadzało jej to, że całuje się z jednym podczas gdy właśnie zerwała z kim innym. Michael nie zauważał lub nie chciał tego zauważać. Tym razem jednak wiedział dokładnie, co chciałby osiągnąć. Rozmyślania Michaela przerwał Chris i Herbert, którzy coś do niego mówili.
- Wielkie, włochate krowy – stwierdził Chris. – Wielkie, wielkie krowy.
- Wiesz Mike, że kury też się doi? – spytał Herbert.
Michael westchnął ciężko i postanowił nie udzielać odpowiedzi na tak głupie pytanie. Przyjaciele jednak mieli wobec niego inne zamiary.
- Stary! – krzyknął Chris. – Patrz tam! Tam idzie ta twoja luba!
Michael spojrzał w kierunku, który pokazywał mu Chris, jednak nikogo tam nie dostrzegł. Poczuł jednak, że ktoś klepie go mocno po plecach. Obrócił się wściekły do tego ktosia i już chciał go uderzyć jednak zorientował się, że to Peter, który właśnie przyszedł do szkoły.
- Kogo ty tam tak wypatrujesz, hem? – spytał chłopak.
Michael wzruszył ramionami i rzekł:
- Nikogo takiego.
- Na pewno? – odezwał się jakiś delikatny, dziewczęcy głos po lewej jego stronie.
Michaelowi od razu zrobiło się gorąco. Nie wiedział, że ona wszystkiemu się przysłuchuje. Gdyby wiedział, pewnie powiedziałby co innego.
- A ja sobie myślałam, – kontynuowała dziewczyna – że jednak dla ciebie coś znaczę, a nie jak dla tych, co im tylko jedno w głowie.
- Ale to nie tak! – próbował tłumaczyć się Michael. – Skąd miałem wiedzieć, że…
- Nie chcę tego słuchać – przerwała mu Kate. – nie obchodzi mnie teraz to, co masz mi do powiedzenia.
- Ale Kate! – krzyknął Michael za odchodzącą dziewczyną. – Poczekaj!
Dziewczyna jednak nie zatrzymała się, a Michaelowi dzisiejszego dnia nie było dane zaznać spokoju.
***
Michael jeszcze nigdy nie nudził się na lekcjach tak, jak dziś. Wciąż wracał w myślach do tej porannej sytuacji, kiedy to stwierdził, że nie wypatruje nikogo ważnego, a przecież każdy w tej szkole wiedział, że Michael rozgląda się za tą jedną dziewczyną, która stała wtedy koło niego, ale rzecz jasna on o tym nie wiedział. Gdy tylko próbował się skupić na słowach nauczycieli po chwili znów odpływał myślami do niej. Do jej ślicznych oczu, drobnej twarzy i tych boskich kształtów…
- Middleton! – ryknęła mu nad uchem Mary Spears, która była dziś w zastępstwie na ich lekcji. – Czy ty w ogóle słuchałeś, co ja mówię?
- Eee – zająknął się Michael. – Chyba nie koniecznie…
- W takim razie postaraj się uczestniczyć w lekcji!
- Tak jest…
Cała klasa ryknęła śmiechem. Wszyscy doskonale wiedzieli, albo przynajmniej większość, czym zaprzątał sobie głowę Michael na zastępstwie. Zastępstwa z reguły miały to do siebie, że nikt nie czepiał się uczniów, jeśli ci zwyczajnie spali. Dzisiaj jednak profesor Spears nie pozwalała uczniom spać. Wymyślała najróżniejsze tematy, byleby uczniowie nie spali. Z tego, co dowiedział się potem Michael, Spears nie zwróciłaby na niego uwagi gdyby nie to, że nagle zaczął strasznie głośno chrapać. Michael jednak nie przypominał sobie, kiedy zasnął i czy w ogóle zasnął. Skoro jednak chrapał, musiało się to wydarzyć. Michael nie był dziś wcale śpiący, lecz jednak zasnął. Nie chciało mu się roztrząsać tematu spania na lekcji, toteż poprzestał na tej jednej myśli. Po powrocie ze szkoły Michael nie miał co ze sobą zrobić. Wraz z Chrisem postanowili odwiedzić swego długowiecznego przyjaciela Norberta White’a. Wkrótce po zjedzeniu obiadu i odrobieniu części zadanych zadań domowych, przyjaciele wyruszyli w drogę.
***
Norbert White mieszkał sobie samotnie w chatynce na skraju ogromnego, dzikiego lasu mieszanego. Przyjaciele wiedzieli, że lubił być sam, jednak od czasu do czasu odwiedzali go. Chłopak był w ich wieku i wychowywał się bez rodziców, gdyż ci porzucili go, gdy był małym dzieckiem. Znalazła go pewnego wieczoru jakaś starsza pani, która od tamtej pory opiekowała się Norbertem. Jednak ten którejś nocy uciekł, pozostawiając po sobie jedynie list z podziękowaniami za te wszystkie lata opieki nad nim. Teraz żył sobie sam. Gdy przyjaciele do niego wpadali, częstował ich jakimś dobrym fast foodem lub butelką wódki. Przyjaciołom to było na rękę, gdyż posiadanie przyjaciela poza murami szkoły pozwalało im na częstsze wypady z tamtego miejsca. Chłopaki nie lubili siedzieć zbyt długo w murach szkoły, a zwłaszcza Chris, który spędzał w szkole większość roku szkolnego. Michael i Herbert wyjeżdżali częściej, jednak również nie tak często, jakby tego chcieli. Gdy przyjaciele dotarli na miejsce, przy drzwiach chatki czekał już na nich ich przyjaciel. Był on postawnym człowiekiem. Wyglądał jak ktoś, kto nie mieści się we własnej skórze, a to za sprawą potężnych mięśni. Miał krótkie, jasnozielone włosy i czerwone oczy.
- A kogóż to moje oczęta widzą! – wykrzyknął na powitanie Norbert. – Właźcie do środeczka, a jakże!
Norbert zaprosił ich ręką do środka i gdy przyjaciele weszli, sam wszedł za nimi i zatrzasnął z głośnym hukiem drzwi domku.
- No no, panowie – powiedział grubym głosem – toście dali się nabrać… Nim jednak przejdę do rzeczy chciałbym byście wiedzieli, iż nie jestem już tym Norbertem, jakiego znaliście.
Chris poruszył się niespokojnie i niemalże w tym samym momencie stał już przy Norbercie przykładając mu pięść do szczęki. Norbert uśmiechnął się, jak zwykł to robi zawsze i strząsnął rękę Chrisa ze swojej twarzy.
- No no – powiedział z uznaniem. – Chyba ty jako jedyny nie dałeś się na to nabrać, nieprawdaż?
- Ano – odparł Chris. – Widzisz. Jestem dość mądrym człowiekiem, tak więc nabranie mnie nie jest tak łatwe, jak to się tobie mogło wydawać, młody człowieku.
Norbert ryknął śmiechem tak głośnym, że aż zatrzęsły się szyby w oknach. Gdy już przestał się śmiać, a śmiał się dość długo, spojrzał na Chrisa swymi oczami w kolorze krwi i rzekł:
- Ty nazywasz mnie młodym człowiekiem, stary pryku, a przecież obaj jesteśmy w tym samym wieku!
- No wow – zauważył Chris. – Szybko do tego doszedłeś.
Michael przerwał im ten dialog i spytał Norberta, czy ten nie ma jakiejś flaszki na oddanie. Norbert stwierdził, że chyba coś ma i wręczył Michaelowi 0.7 czystej. Michael odkręcił butelkę i wyciągnął z plecaka kilka kieliszków.
- Wiecie panowie – powiedział. – Gdybym był sam, to zapewne nie trudziłbym się noszeniem tego ciężkiego i nikomu do niczego nieprzydatnego szkła, natomiast jesteśmy tu w większym gronie i o ile chcemy się napić, musimy pić z kieliszków.
Wszyscy zgodzili się z nim i na razie w milczeniu przystąpili do degustacji trunku. Gdy wszyscy wypili już po kilka kieliszków, jako pierwszy odezwał się Chris.
- To co planujesz zrobić z tą pięknością, Mike?
- Z jaką pięknością? – spytał nierozumiejący Michael.
Chris westchnął ciężko i oparł głowę na dłoniach, a łokcie na kolanach i odparł głosem starego człowieka, który nie ma już nic w życiu do stracenia.
- Z tą, co cię dziś zaczepiła jak stwierdziłeś, że nie oglądasz się za nikim ważnym.
Michael roześmiał się. Gdy już się uspokoił równie zmęczonym głosem powiedział:
- No i co z tego, że chciałbym, by była dla mnie kimś ważnym, skoro ona tego nie chce? Co z tego, że przy niej serce mi się tłucze w piersi, jakby chciało wyrwać się z niej? Co z tego, że gdy widzę ją smutną, to i ja jestem smutny, gdy się uśmiecha to i ja się uśmiecham? Co z tego wszystkiego, skoro ona mnie nie chce!
Ostatnie słowa wykrzyczał Chrisowi prosto w twarz. Przyjaciel przeraził się jego gwałtownym wybuchem. Chris położył dłoń na ramieniu przyjaciela i pchnął go z powrotem na krzesło.
- Zrób coś szalonego – odezwał się Norbert.
- To znaczy? – spytał z nadzieją Herbert.
- No wiesz. Takie tam… Pocałuj ją z zaskoczenia, przytul może czy coś… – odparł chłopak.
Michael zaśmiał się jak szaleniec.
- No chyba cię porąbało! – stwierdził. – Przecież wtedy jedynie dostanę w twarz.
- Ja na twoim miejscu właśnie tak bym zrobił – odezwał się niespodziewanie Herbert. – No, a jeśli dostaniesz w twarz, ale najpierw odda pocałunek, to przynajmniej przez chwilę będziesz najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
- Ooo to to to! – zgodził się Norbert. – Też bym tak zrobił, gdyby mi się jakieś dziewczątko podobało. - Tyle, że ostatnio zauważyłem bardzo dziwną rzecz.
- Co niby? – spytał Michael. Miał nadzieję, że nie będzie miało to związku z Kate. Jeszcze nie wiedział, że wcale się nie pomylił.
Otóż wracałem sobie pewnego wieczoru z lasu, bo jak wiecie, czasem się doń udaję. Gdy już wchodziłem na drogę łączącą mój dom z lasem, napotkałem pewną bardzo dziwną parę, która w dość dziwny sposób okazywała sobie miłość. Dziewczyna nie mogła być starsza od was i taka malutka. Chłopak natomiast był jej przeciwieństwem. Wysoki, dość postawny i miał bardzo rozbudowaną muskulaturę. Gdybym był człowiekiem, to z takiej odległości dużo bym nie usłyszał, lecz moje wilcze uszy pozwoliły mi usłyszeć nieco z tego, o czym rozmawiali, czy raczej kłócili się. Dziewczątko oskarżało chłopaka o zrujnowanie jej życia, o to, że przez niego już nikt normalny jej nie zachcę, że widzi, że to jest ostateczność ale i tak wolałaby spędzić resztę życia z jakimś wielkim stworem, niż z nim. Zdziwiłem się nieco, bo se myślałem, że udana z nich parka i że zaraz przejdą do czegoś głębszego, czego moje stare oczęta nie widziały od wieków. Nie przeliczyłem się. Jednak ci, zamiast chociażby się całować, zaczęli się przepychać na środku drogi. Wreszcie chłopak złapał dziewczynę za ręce unieruchamiając je za jej plecami i przycisnął do pobliskiego drzewa. Dziewczątko próbowało mu się wyrwać, a jakże, jednak było to bezcelowe, gdyż jak wam mówiłem wcześniej, chłopak był kilka razy silniejszy i większy od niej. A ja cóż mogłem zrobić. Strzeliłem typa w czerep by przypomnieć mu, jak powinien traktować damy. Chwilę po tym wydarzeniu dziewczyna odbiegła z płaczem tam, skąd przylazłem, a ja nie poszedłem za nią. Kilka razy jeszcze słuchy mnie dochodziły, co by znów widziano ich gdzieś razem również kłócących się. Mam ja przecie znajomków wśród zwierząt, więc te to i owo mogły podsłuchać nie dając się zauważyć.
Michaelowi opadła szczęka. Wiedział, że jest z nią coś nie tak. Mówiła mu ostatnio, że mimo tego, że są przyjaciółmi będą musieli na jakiś czas ograniczyć swe kontakty do minimum. Chłopak na samym początku nie chciał się na to zgodzić, jednak po długich prośbach dziewczyny w końcu przystał na tę propozycję. Teraz już wiedział, że to był błąd. Nie wiedział jednak, jak teraz to odkręcić. Wziął kolejny, potężny łyk ze swego kieliszka wciąż jeszcze pełnego i zaczął knuć podstępny plan. Do tego jednak potrzebował kilku chwil. Miał zamiar sprowokować tego człowieka, co śmiał napastować jego biedną, małą Kate. Nie wiedział jednak w jaki sposób może go sprowokować. Mimo tego, że oczywiste dla niego było to, że typa rozwścieczy jak mu się powie, że jego „dziewczyna” buja się z innym. Nie wiedział jednak, czy to będzie odpowiednie, zważając na to, do czego był zdolny. Chłopak musiał sobie jeszcze raz przemyśleć. Powrócił myślami do chwili obecnej.
- Dobrze – mówił Herbert. – Przecież żaden z nas nie może sterować niczyim życiem!
- Ale to jest bardzo poważna sprawa! – pieklił się Norbert. – Przecież po co ja wam to w ogóle mówiłem, jak nie macie zamiaru zająć się tą sprawą!
Chris położył dłoń w uspokajającym geście na ramieniu przyjaciela. Ten, ocknąwszy się jakby z transu, nieco spokojniejszym już głosem powiedział:
- W takim razie, skoro wy nie macie zamiaru zająć się tym, to zrobię to sam.
- Czekaj! – przerwał mu Michael. – Ale czym się zająć?
- No tą sprawą, co to ją przedstawiłem przecież – warknął zniecierpliwiony Norbert. – Z tą dziewczyną. Ale ty pewnie i tego nie słyszałeś.
- No właśnie słyszałem i myślę, co by można mu zrobić – odparł Michael. – Tylko jak na razie nic bez udziału jej nie przychodzi mi do głowy.
- Cholera! – ryknął Norbert. – Patrzcie, która to już godzina jest! Chyba musicie zawijać!
Przyjaciele spojrzeli na zegar wiszący na ścianie i aż usiedli z powrotem na krzesłach. Dochodziła właśnie dziewiętnasta, a oni musieli jeszcze przedostać się do szkoły. Szybko więc pożegnali się z przyjacielem i ruszyli w powrotną drogę do szkoły.
***
- Co o tym sądzisz? – odezwał się niespodziewanie Chris podczas przedzierania się przez las.
- Coraz mniej mi się to podoba – odpowiedział Michael. – Ale wiesz. Jak zrywała wtedy ze mną kontakt, to nawet w najśmielszych snach nie spodziewałbym się usłyszeć czegoś takiego.
- No ja też – dodał Herbert. – Zawsze uważałem, że śliczna z niej dziewczyna, ale nigdy nie posunąłbym się do czegoś takiego.
Chris potknął się o wystający korzeń drzewa i przeklął głośno. Gdy chłopak odzyskał równowagę, powiedział:
- To i ja się czegoś takiego nie spodziewałem. Jednak jeśli mamy takie okoliczności, a nie inne, to nie uważacie, że musimy coś z tym zrobić?
- Ale co my możemy z tym zrobić! – warknął Herbert. – Nie pamiętasz, co mieliśmy za wtrącanie się do spraw innych w ostatnim roku?
Chris wzruszył ramionami.
- Pamiętam – mruknął. – Ale akurat jej musimy pomóc niezależnie, co by się jej działo.
- A dlaczego akurat jej musimy pomóc, hem? – spytał wściekły Michael. Ani trochę nie podobało mu się wtajemniczanie przyjaciół w swój śmieszny plan. Wiedział jednak, że prędzej czy później i tak będzie musiał to zrobić.
- Bo jest dla ciebie kimś ważnym, kretynie – warknął zniecierpliwiony Chris. – Ja tam przynajmniej mam zamiar jej pomóc, lub tobie, o ile wymyśliłeś jakiś plan zemsty na tym pomiocie.
Michael uśmiechnął się z ulgą. Wiedział, że gdyby również Chris czuł coś więcej do Kate, na pewno nie zawahałby się mu o tym powiedzieć. Wolał jednak mieć pewność, że na tym polu manewrów pozostanie sam, poza tym plugawym człowiekiem. Michael uważał, że zmuszanie kogoś do robienia czegoś nie jest najlepszym pomysłem. Sam nigdy tego nie robił i nie uważał, żeby miało to zmuszającemu przysporzyć więcej sympatii od osoby zmuszanej. Nie chciał jednak zbyt szybko wyciągać zbyt pochopnych wniosków dotyczących tego człowieka. Może przecież być tak, że Norbertowi coś się przewidziało, albo że tak naprawdę dziewczyna wcale mu się nie wyrywała, tylko właśnie sama się do niego przysuwała, a on ją od siebie odpychał mówiąc jej, że on nie może? Albo wcale jej do niczego nie zmuszał, tylko ona bardzo naciskała? W tę ostatnią wersję jednak za bardzo nie mógł, a może nie chciał uwierzyć. Prędzej czy później będzie musiał jednak uwierzyć w coś. Poczuł, że zderza się z czymś twardym. Okazało się, że wpadł na drzewo. Już miał się od niego odwrócić i pójść dalej, gdy Chris wykrzyknął:
- Patrz! Tu jest coś napisane!
- Rzeczywiście – mruknął Michael.
Chłopak przeczytał napis na korze drzewa. Wyciągnął z plecaka kartkę i długopis i zaczął przepisywać tekst. Po chwili miał już wszystko na kartce z wyjątkiem zadania, które postanowił rozwiązać teraz. Zdziwił się, gdyż było ono bardzo proste, gdyż chłopak dysponował bogatym słownictwem. Już po kilku chwilach Michael miał na kartce hasło składające się z kilku wyrazów.
Przyjdź 24go. Dłużej tak nie wytrzymam.
***
Po dotarciu do szkoły, przyjaciele musieli wytłumaczyć się nauczycielom ze swojej nieobecności, jednak to nie przysporzyło im więcej trudności i już po chwili wszyscy kładli się spać po ciężkim dniu.
***
Następny dzień wcale nie cieszył Michaela. Wolał, żeby ten już dobiegł końca, i by mógł wreszcie wprowadzić swój plan w życie. W szkole jak zwykle nie miał co robić. Na lekcjach przysypiał, a gdy któryś z nauczycieli budził go zadawał mu pytanie, co też go tak zmęczyło, że już od samego rana śpi, Michael odpowiadał, że to nie ich interes dzisiaj, za co obrywał przeróżne szlabany. Któremuś nauczycielowi wreszcie znudziło się dawanie szlabanów, więc ten zaczął na niego wrzeszczeć, że jeśli się nie uspokoi to pójdzie do dyrektora. To wcale nie przestraszyło Michaela. Bezczelnie warknął mu w twarz, że dyrektora może sobie wsadzić w swój wielki zad, po czym wybiegł z klasy. Pobiegł do budynku mieszkalnego i zabarykadował się w swoim pokoju wszelkimi znanymi sobie środkami tak, by nikt niepowołany nie dostał się do środka, przynajmniej tak mu się wydawało. Nie wiedział, że Ona też jest w tym pomieszczeniu. Gdy już ją dostrzegł nieco go to zdziwiło. Nie wiedział przecież, co ona tu robi i dlaczego nie jest u siebie. Po chwili jednak odegnał te myśli w najciemniejszy kąt swego umysłu i więcej nie zaprzątał sobie nimi głowy. Cieszył się tym, że jest teraz z nim. Po chwili usłyszał, że dziewczyna pociąga nosem. Przyjrzał się jej dokładniej i zauważył, że ta płacze. Podszedł więc do niej i zagadnął przyjaznym tonem:
- Coś się stało?
Dziewczyna jednak nie odezwała się. Mało tego, nawet na niego nie spojrzała. Michael więc postanowił przejść do bardziej wydawało mu się odpowiednich środków. Położył dłoń na twarzy dziewczyny i podniósł jej głowę do góry tak, by spojrzała mu w oczy. Niebieskie spojrzały w niebieskie i oboje zatonęli w tym spojrzeniu. Nie liczyły się smutki i żale. Nie liczyły się mijające lekcje i przyjaciele, którzy szukali ich po całym ośrodku. Nie liczył się upływający czas, który śmiejąc się szyderczo w twarz tej dwójce nastolatków szedł nieubłaganie do przodu. Nie liczyło się już nic, gdy stali tak patrząc sobie w oczy. Cały świat przestał istnieć. Żadne z nich nie chciało przerywać tej ciszy. Mike stwierdził, że w zasadzie to nie ma po co jej przerywać, skoro dziewczyna tak pięknie wygląda i przestała wreszcie płakać. Mało tego, przestała płakać właśnie przez niego! Pozwolił sobie znów zatonąć w spojrzeniu tych ślicznych, niebieskich oczu. Po dość długim czasie, jak mu się później wydawało, oderwał spojrzenie od jej oczu i wyciągnął ramiona. Nie miał pojęcia, czy robi dobrze. Nie chciał jednak stracić tej jednej chwili, w której dziewczyna była mu bliższa niż kiedykolwiek ostatnio. Kate nie czekała długo na nic więcej. Wtuliła się w chłopaka i oddychała głęboko. Michael objął ją delikatnie. Pozostawił jej jednak swobodę ruchu. Gdyby chciała mu się wyrwać, nie trzymałby jej wcale. Dziewczyna jednak nie zamierzała się wyrywać. Oparła mu policzek na policzku i oddychała głęboko, by się do końca uspokoić. Po jakimś czasie chłopak usłyszał jej szept. Był tak cichy i tak delikatny, że mógłby słuchać jej szepczącej przez całe wieki. Jednak ona niestety dla niego, a może i stety, powiedziała tylko jedno słowo, choć tak dużo dla niego znaczące słowo dziękuję.
***
Nazajutrz po treningu Kate, Michael postanowił ją odprowadzić do jej tymczasowego miejsca zamieszkania. Przedtem jednak, dość niechętnie zastosował się do rady przyjaciół. Gdy schodziła po schodach z piątego piętra, zatrzymał ją i obrócił się do niej przodem. Mimo tego, że stał przynajmniej dwa stopnie niżej, nadal był od niej wyższy. Nieśmiało spojrzał dziewczynie w oczy, a gdy ta odwzajemniła spojrzenie, cicho zapytał:
- Masz kogoś?
Dziewczyna speszyła się lekko. Po chwili jednak uśmiechnęła się do niego delikatnie i odparła cicho:
- Pewnie przez jeszcze długi czas nie będę miała nikogo, a co?
Michael nie odpowiedział, tylko przyciągnął ją delikatnie do siebie. Położył jej dłoń na karku, muskając delikatnie skórę palcami. Minimalnie przyciągnął głowę dziewczyny w swoim kierunku. O dziwo, Kate wcale nie zamierzała protestować. Delikatnie musnął usta dziewczyny swoimi, i gdy ta chciała pocałować go głębiej, Mike delikatnie się od niej odsunął, lekko się do niej uśmiechając. Furia mignęła w oczach dziewczyny, jednak po chwili znikła. Teraz to ona zrobiła dokładnie to samo. Przysunęła się do Michaela lekko, musnęła jego wargi swoimi po czym z niewinną minką odsunęła się od niego. Michael tym razem nie miał zamiaru się z nią bawić. Przyciągnął ją do siebie mocniej i delikatnie, aczkolwiek stanowczo, skierował jej głowę w kierunku swojej. Już po chwili ich usta zwarły się w delikatnym pocałunku. Ich języki, najpierw nieco niepewnie, jakby to był ich pierwszy pocałunek, muskały się, a gdy poznali już nieco bardziej swe upodobania w tej kwestii zwarły się w namiętnym tańcu.
***
Michaela obudził głośny wrzask Chrisa. Nie wiedział, dlaczego ten imbecyl, jak go teraz nazywał w myślach, śmie przerywać mu tak piękny sen.
„Zaraz! – pomyślał i palnął się w czoło, aż klasnęło. – Czy to był tylko sen?”
- Wstawaj, hipisie jeden! – ryknął mu Harry wprost do ucha i oblał go wodą. Chris nie byłby sobą, gdyby również nie oblał Michaela wodą. Tak oto znów całe dormitorium zalane było wodą, jak we wrześniu. Michael podniósł się z podłogi, cały obolały, przemęczony, niewyspany, podniecony i mokry, po czym powlókł się do łazienki, by doprowadzić się do jako takiego stanu używalności. Gdy już to zrobił, wszyscy w piątkę ruszyli do wielkiej sali, by spożyć śniadanie. Po śniadaniu na lekcje, a po lekcjach Michael miał zamiar opowiedzieć swym przyjaciołom o swym dziwnym śnie. Śnie, który jak się miał potem dowiedzieć, trwał niemalże dwa tygodnie.
***
- No… Tak właśnie mniej więcej się to przedstawia – dodał na koniec. – Co o tym myślicie?
- Biorąc pod uwagę to – odezwał się Harry – że spałeś ponad tydzień, rzucałeś się po łóżku jak jakiś szaleniec, potem jęczałeś coś o niezwykle miękkich i pachnących włosach, cudnej, gładkiej twarzy, drobnych, cudownych ramionach, w których zawsze możesz szukać ukojenia po nieprzespanej nocy lub wyczerpującym dniu, jakimś pijaku Norbercie, dziwnych lekcjach, płaczu Kate i wreszcie pocałunku na schodach, trudno mi myśleć coś innego niż to, że jesteś totalnym psychem.
- No cóż. – Michael wzruszył ramionami. – A wy, panowie?
Chris potwierdził to, co przed chwilą powiedział Harry. Herbert stwierdził, że woli się nie wypowiadać, a Ron powiedział, że teraz najwyższy czas na to, by pójść pomiętosić się z Hermionką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz