-
Chodzi nam o to, abyście nauczyli nas jakichś przydatnych zaklęć
– powiedział wreszcie Harry. –
Chodzi
nam głównie o to, żeby móc się bronić, bo Dumbledoreowi nie do
końca można ufać. Nie chciał mi wyjawić przepowiedni przez te
wszystkie lata, przez które byłem narażony na niebezpieczeństwo!
-
Michael będzie pewnie chciał nauczyć się jakichś zaklęć, przez
które dziewczyny będą leciały na niego dosłownie, jak kot na
kotkę, albo kotka na kota, nie wiem. Chyba nie miałem nigdy kota –
roześmiał się Syriusz. – Założę się, że pierwszym jego
celem będzie biedna Kate.
-
biedna! – wykrzyknął oburzony Mike. – Ona tak manipuluje
ludźmi, że to raczej ja jestem biedny, ale nie ona!
-
wykorzystuje to, co mama w genach dała – stwierdził z uśmiechem
Chris. – Należy zauważyć, że jest w tym dobra.
-
chyba aż za dobra. Możemy wreszcie skończyć ten temat i przejść
do tego, po co tu przyszliśmy?
-
Łapo, pozwól na chwile – powiedział James. – Musimy poważnie
porozmawiać.
Po
tym stwierdzeniu James bezceremonialnie wyciągnął Łapę z salonu
i poszli gdzieś porozmawiać poważnie, a Harry, Herbert, Chris i
Michael zostali sami sobie z mętlikiem w głowach. Po pięciu
minutach znudzony Herbert wyjrzał przez okno i zaskoczyło go to, co
zobaczył.
-
zobaczcie! – wykrzyknął. – Mgła zniknęła!
- No wow – skomentował Michael. – Zauważyłem to jak weszliśmy
tutaj. O czym ty znów myślisz? Pewnie o tej swojej dziwnej Emily.
-
Ona jest kochana, a nie dziwna! Sam jesteś dziwny – warknął
Herbert. – Kate jest dziwna a nie Emily. Emily jest taka słodka i
cudowna, delikatna i…
Przerwał
mu potężny wybuch śmiechu. To Chris dał upust swym emocjom i
zaśmiewał się tarzając Się po podłodze.
-
Słodka… hahaha… Ja nie mogę, jak ona jest słodka to ja jestem
królem Albanii…
-
Ha ha, bardzo śmieszne – burknął Herbert. – Na pewno jest
taka, a przynajmniej była.
-
No właśnie, dobrze myślisz! Była, a teraz taka nie jest i już
nigdy taka nie będzie i możesz sobie ją w ogóle darować, bo to
nie ma najmniejszego sensu – powiedział Michael.
-
Tak jak ty Kate!
-
O nie, ja nie odpuszczę. Ona jeszcze będzie moja!
-
taaa, chyba w snach – powiedział Herbert.
-
w snach to nie tylko jest moja, ale także robimy wiele innych,
bardzo pożytecznych rzeczy.
-
Np. jakich? – spytał złośliwie Chris.
W
tym momencie Michael zrobił Się cały czerwony. Czerwone było
wszystko. Widoczny kawałek szyi, policzki i nawet uszy.
-
Ouuu, Michael, ostro! – roześmiał się Herbert. – nie mówiłeś,
że jest aż tak.
-
A ty to co! – zdenerwował się Michael. – Ja przynajmniej jak
śpię, to jestem cicho! A ty…
Tego
było zbyt wiele dla Herberta. Był teraz zdenerwowany nie na żarty.
Postanowił rozwiązać po męsku tą sprawę tak, aby Michael raz na
zawsze się od niego odczepił. Nie zwrócił uwagi na swoje
postępowanie, bo jak pamiętał, z Michaela często wszyscy
żartowali, a on się tym rzadko przejmował, więc pomyślał, że
ten sobie żartuje. Przecież nie może się czepiać o coś takiego.
Przecież to nie było nic złego. Rzucił się na niego i zaczął
go okładać pięściami. Michael zdążył się uchylić przed
pierwszym ciosem, lecz nie zdążył uchylić się przed następnymi,
i ciosy zaczęły na niego spadać jak grad. Do tego starcia wtrącili
się jeszcze Chris i Harry i wszyscy zaczęli się tłuc. Każdy
każdego jak popadło. Po głowie, po plecach, po zębach, ktoś
chyba nawet komuś trafił w ucho. Michael stwierdził, że to za
mało, więc jakimś cudem zdołał na chwilę wyrwać się
Herbertowi, chwycił pierwszą butelkę z kremowym piwem ze stołu,
otworzył ją i chlusnął jego zawartością na Herberta, który sam
zaczął, a
teraz
go bije. Wszyscy podchwycili ten pomysł i każdy każdego zaczął
oblewać kremowym piwem, ale po jakimś czasie ono się skończyło,
więc zaczęli w siebie rzucać butelkami, a że butelki były
szklane, to konsekwencje tego były dość poważne. Gdy Syriusz i
James wrócili do salonu, Harry miał rozciętą głowę, Herbert nie
miał trzech przednich zębów, Chris miał rozciętą wargę i
prawie urwane ucho, Michael zaś był w najbardziej opłakanym
stanie, ponieważ jakimś cudem dostał butelką tak w głowę, że
stracił przytomność i nijak nie dało się go docucić.
-
I wy chcecie uczyć się zaklęć, po których staniecie się jeszcze
potężniejsi? – spytał ze złością James. – Po co wam te
zaklęcia? Pewnie chcecie Się tłuc na korytarzach hogwartu? O nie,
ja do tego nie przyłożę różdżki.
-
Oj tam, Rogaczu, nie ma co się tak denerwować. Nie pamiętasz już,
co my robiliśmy jak byliśmy w ich wieku? – spytał z uśmiechem
Syriusz i strzelił Michaela w twarz, co dało natychmiastowy efekt.
-
My… My… Ganialiśmy się z Lunatykiem i…
-
i robiliśmy psikusy wszystkim – dokończył Syriusz. – Oni teraz
są naszymi zastępcami, jak jeszcze w zeszłym roku Weasleyowie!
Więc wyluzuj, i zabieramy się do pracy.
-
A ani magia? – spytał Chris. – Chcielibyśmy, przynajmniej ja
bym chciał móc zmieniać się w jakieś superzwierze.
-
No dobra, to może od tego zaczniemy – powiedział James. – Każdy
człowiek może być animagiem i ma swe ukryte zwierze, tylko musi je
odkryć. To, w co się zamienicie zależy od waszego charakteru…
***
Okazało
się, że to wszystko nie jest takie trudne. Trzeba było tylko umieć
przywołać swoją magię w odpowiednim momencie, zagłębić się w
swój umysł jak się tylko da i pomyśleć o zwierzęciu, w jakie
się zmienimy, a przynajmniej tak nam się wydaje. Na razie Harryemu,
Chrisowi, Herbertowi i Michaelowi nic nie wychodziło poza
przywołaniem swojej magii, ale to już było coś! Jak stwierdzili
Huncwoci, im samo przywołanie magii zajęło dwa miesiące.
Rozmawiali także dzisiaj na temat zaklęć przyciągających
kobiety, i tak oto wszyscy mieli niemrawe miny, bo to okazało się
być wcale nie mniej trudne niż zamiana w zwierzę. Huncwoci
postanowili zrobić chłopakom psikus i rzucić na nich zaklęcie,
które miało uaktywnić się dzisiejszej nocy i miało wywołać
sen, który odzwierciedla ich największe marzenia, ale rzecz jasna
Harry, Herbert, Chris i Michael nic o tym nie wiedzieli. Co to by był
za psikus, gdyby same ofiary znały jego skutki? Huncwoci nie
wiedzieli, że osoby, o których będą śnić również będą śnić
ten sam sen. Gdyby to wiedzieli i wiedzieli co potem się wydarzy, a
także czego ofiarami będą, na pewno by się powstrzymali.
***
Noc była ciepła i bezchmurna. W domu przy Grimmauld Place 12
wszyscy smacznie spali. W pokoju na drugim piętrze spały cztery
osoby, które miały dzisiaj wyjątkowo intensywne sny.
***
Zawsze
podobały mu się jej jasne włosy, chociaż detale mogłyby być
nieco okazalsze, ale nie ma na co narzekać. Darowanej dziewczynie
nie zagląda się w… No właśnie, w co? Herbert już się tym nie
przejmował tylko oddał się przyjemności całowania się ze swoją
ukochaną. Lubił się z nią drażnić, więc przerwał pocałunek,
który z sekundy na sekundę stawał się coraz namiętniejszy i
delikatnie się od niej odsunął. Dostrzegł oburzenie na twarzy i
poczuł satysfakcję. Zabawi się tak jak ona nim, chociaż sam nie
wiedział skąd się ta myśl wzięła. Ponownie delikatnie musną
wargami jej, a następnie zjechał ustami na szyję i zaczął
delikatnie całować i przygryzać skórę zjeżdżając coraz niżej.
Dziewczyna nie protestowała, a przecież trzeba korzystać z życia.
Wszyscy mu mówili, jaką jest prostą osobą, jednak on nie chciał
w to wierzyć. Miał okazję Się o tym przekonać, gdy wsunął jej
rękę pod bluzkę i zaczął dotykać jej nagiego ciała. Nagle ze
wszystkich stron otoczył go potężny wrzask.
-
Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee! Kate! Wracaj!
Herbert
obudził się i zorientował się, że to był tylko piękny sen…
***
Chris
był zdezorientowany. Nie wiedział, gdzie się znajdował i jak się
tu znalazł. Wiedział, że jest w całkiem przestronnym pokoju,
którego ścianę naprzeciwko drzwi zajmowały półki z
najrozmaitszymi księgami, książkami, książeczkami i zeszytami,
dziennikami, pamiętnikami i innymi teczkami z mniej interesującymi
rzeczami. Na fotelu siedziała całkiem zgrabna, ciemnowłosa
dziewczyna na oko w jego wieku. Od razu, gdy na nią spojrzał
spodobała mu się. Miała idealną figurę, była drobna, ale nie za
mała i co najważniejsze, niczego jej nie brakowało. Po prostu
ideał kobiety. Chris uświadomił sobie, że ona na niego czeka.
Podszedł do fotelu, podniósł dziewczynę sam siadając na fotelu i
posadził ją sobie na kolanach.
-
Długo musiałam na Ciebie czekać kochanie – powiedziała z
wyrzutem spoglądając na niego oczami koloru nocnego nieba.
-
Przepraszam. Nie byłem wstanie pojawić się wcześniej. A tak
właściwie to gdzie my jesteśmy?
-
Jak to gdzie! – zdenerwowała się. – Przecież jesteśmy u mnie
w domu! Już nie pamiętasz jak często zabierałam cię tu zeszłego
lata?
-
eee, nie – odparł Chris i przytulił ją mocniej do siebie. – To
w zasadzie jesteśmy razem od zeszłego lata?
-
Nie pamiętam, ale pamiętam, że byłeś moim częstym gościem, a
Ty tego nie pamiętasz!
W
jej oczach pojawiły się niechciane łzy i spłynęły po
policzkach. Ze złością otarła je dłońmi myśląc, że zachowuje
się jak jakaś histeryczka. Przecież on zapewne żartował tak jak
już nie raz podczas trwania ich związku. Nagle poczuła coś
dziwnego.
-
To może oddamy się przyjemniejszym zajęciom? – spytał Chris
mrugając do niej i uśmiechając się tak, jak uśmiechał się
tylko dla niej. Nagle zrobiło jej się gorąco, chociaż wiedziała,
że nie powinno. Nie robili przecież tego pierwszy raz. Zawsze, gdy
tak na nią patrzył, była wstanie zrobić dla niego wszystko i
robiła wszystko to, o co ją poprosił. Nigdy niczego od niej nie
żądał, tylko prosił. Gdy czegoś nie chciała zrobić nie
naciskał, bo wiedział, że na wszystko przyjdzie czas. Tej nocy
Chris i Susan robili coś więcej niż tylko całowanie się,
przynajmniej Chrisowi i Susan tak się zdawało. Nagle ze wszystkich
stron rozległ się straszliwy wrzask.
-
Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee! Kate! Wracaj!
Chris
usiadł na łóżku, przetarł oczy i zorientował się, że to był
tylko sen. Tylko piękny sen…
***
Michael
nie wiedział, co tutaj robi. Pamiętał jedynie, że poszedł
normalnie spać, a teraz znajdował Się w swojej starej szkole, w
pokoju swojej ukochanej, która, o dziwo, również się tam
znajdowała, i wcale nie była na niego zła za tak bezceremonialne
wtargnięcie. Z tego co zauważył Kate leżała w łóżku. Musiała
albo się niedawno położyć, albo jeszcze nie wstać. Przecież
była dopiero pierwsza w nocy. Michael pomyślał, żeby jak
najprędzej się stąd ulotnić. Nie dość, że co noc o niej śnił,
to teraz ten sen wydawał się jakby realniejszy. Nie zdążył
zrobić nawet jednego kroku w kierunku drzwi, gdy został przywołany
tym głosem, który tak uwielbiał.
-
Idziesz?
Michael
nie wiedział, co ma zrobić. Odmówić jej czy spełnić jej prośbę?
Druga opcja wydawała się być bardzo kusząca, ale ona była
świetna w te gierki, i mogła po prostu chcieć się nim znów
zabawić, a tego Michael by nie zniósł. Po chwili jednak zdecydował
się na drugą opcję i podszedł do niej.
-
skąd się tu wziąłem? – zapytał.
-
to nic nie pamiętasz? – spytała ze słyszalnym smutkiem w głosie.
-
Nie bardzo, a co? Robiliśmy coś, co warte było zapamiętania poza
tym, czego pamiętać nie chcę czyli tego, że ze mną zerwałaś?
-
Nie zerwaliśmy! Przecież jesteśmy ze sobą już prawie miesiąc…
Jesteś moim chłopakiem i jednym z chłopaków, z którymi byłam
najdłużej!
-
to w takim razie co ja tu robię? – spytał mocno zdezorientowany
Michael.
-
Wpadłeś do mnie na noc i jakbyś chciał wiedzieć, to nic nie
robiliśmy. Po prostu się przytulaliśmy i rozmawialiśmy. To, co
tak najbardziej lubiłeś robić jeszcze miesiąc temu!
-
Możesz nie krzyczeć? – spytał. – Zaraz tu ktoś przyjdzie.
-
No i trudno, bo ty nie pamiętasz, a powinieneś. Jak mi powiesz, że
nie pamiętasz tego, co mi zrobili na jednej z imprez, to cię stąd
wyrzucę.
-
eee…
Michael
miał mętlik w głowie. Znał tą dziewczynę, ale czuł, że tak
jakby jej nie zna. Mówiła o rzeczach, których on sam nie pamiętał,
ale skoro jeszcze kiedykolwiek mieli być razem, musiał rozegrać to
w taki sposób, żeby wyszło na to, że wszystko jest ok.
-
No pewnie, eee, że tak…
-
Przecież widzę, że kłamiesz…
Nigdy
nie lubił widzieć smutku na jej pięknej twarzy. Lubił, gdy się
uśmiechała. Lubił, gdy śmiała się z tego, co mówił, choć
takich sytuacji było niewiele. Lubił słyszeć jej dźwięczny
śmiech. A teraz co? Teraz widział smutek w jej oczach, zaciśnięte
usta i drżenie ciała, jakby za chwilę miała się rozpłakać.
-
Byłeś dla mnie najważniejszy na świecie – kontynuowała. –
Kochałam cię. Wiesz co? Nadal cię kocham! A Ty mnie nawet nie
pamiętasz.
Nagle
Kate w tempie błyskawicznym zaczęła się od niego oddalać.
Michael krzyknął ile sił w płucach.:
-
Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee! Kate! Wracaj!
Usiadł
na łóżku, przetarł oczy, podrapał się po głowie i stwierdził,
że niestety to był tylko sen. Chociaż może i stety, bo zapewne
gdy ona się przebudzi, to nie będzie tego pamiętać. Przecież nie
da się śnić o tym samym jednocześnie, chyba, że jest się
naprawdę blisko siebie.
***
Harry
doskonale wiedział, gdzie się znajdował. Był to pokój Ginny w
Norze. Ale dlaczego akurat jej? Ciągle zadawał sobie to pytanie i
ciągle nie mógł tego zrozumieć. Przecież żeby o niej śnić
musiałby czuć do niej coś więcej, a z tego co wiedział, nie czuł
do Ginny nic więcej poza tym, że kocha ją jak siostrę. Zauważył
ją obserwującą go z przeciwległego kąta pokoju.
-
Czyli jednak miałam rację! – wykrzyknęła. – Wiedziałam, że
to się wreszcie stanie! Teraz mogę już zerwać z Deanem i będziemy
szczęśliwi!
-
O czym Ty mówisz? – spytał zdezorientowany Harry.
Ta
sytuacja podobała mu się coraz mniej. Nie wiedział co i po co
tutaj robi, a co najważniejsze, nie wiedział, na Merlina, dlaczego
Ginny miałaby zrywać z Deanem. Czyżby dla niego? Od razu wyrzucił
tą niedorzeczną myśl ze swojej głowy. Przecież to było chore.
Ron by go zabił, gdyby się dowiedział, że Harry podrywa jego
młodszą siostrzyczkę.
-
Wymyśliliśmy z huncwotami coś takiego, że podczas waszej nauki
rzucą na was takie zaklęcie, które aktywuje się, gdy będziecie
spać. Ma się przyśnić wam wasze najskrytsze marzenie. Zapomniałam
im tylko powiedzieć, że osoba, o której będziecie śnić, bo nie
może to być rzecz, będzie śnić razem z wami i będziecie mogli
się z nią normalnie porozumiewać. Więc skoro jestem twoim
najskrytszym marzeniem, to może…
-
Jak ty to sobie wyobrażasz? Przecież Ron mnie zabije!
-
Skoro jesteś tchórzem, to proszę bardzo. Ale wiedz, że ja tak
łatwo nie odpuszczę i teraz wiem, że ty też czujesz do mnie coś
więcej niż tylko sympatię, ale jeszcze tego nie wiesz!
Po
tych słowach Ginny rozpłynęła się, a Harry się obudził. Potarł
bliznę, po czym wtulił głowę w poduszkę i zasnął ponownie, Nie
zdołał go obudzić nawet krzyk Michaela:
-
Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee! Kate! Wracaj!
***
-
Słyszałeś to, Rogaczu? – spytał Syriusz Jamesa siedzącego na
fotelu przed kominkiem w salonie przy Grimmauld Place 12. – Zaczyna
Się.
-
Sprytnie to wykombinowała ta ruda córka Weasleyów – powiedział
James.
***
-
Zabiję was! – wrzasnął wpadający do salonu Harry.
Za
nim biegli również pozostali marzyciele, czyli Herbert, Chris i
Michael. Byli równie wściekli co zadowoleni, z wyjątkiem Michaela
i po części Chrisa. Chris nie zdołał niestety ustalić kim była
tajemnicza dziewczyna z jego snu. Może miał ją poznać w
Hogwarcie? Harry chwycił pierwszą z brzegu poduszkę z kanapy i
cisnął nią przez cały pokój. Zdołał jakimś cudem trafić
Syriusza prosto w głowę. Syriusz stwierdził, że tak tego nie
zostawi i nikt w jego własnym domu nie będzie w niego rzucał jego
własnymi poduszkami, po czym podniósł rzuconą przez Harryego
poduszkę i cisnął nią w Jamesa. Ten nie pozostał mu dłużny i w
salonie rozpętała się największa w tamtych czasach bitwa na
poduchy.
to może ja skomentuje dwa razy:D? tak co by było więcej :D zajeisty rozdział
OdpowiedzUsuń