przetłumacz

niedziela, 24 stycznia 2016

10. Nieprzewidziane konsekwencje

- Chodzi nam o to, abyście nauczyli nas jakichś przydatnych zaklęć – powiedział wreszcie Harry. –
Chodzi nam głównie o to, żeby móc się bronić, bo Dumbledoreowi nie do końca można ufać. Nie chciał mi wyjawić przepowiedni przez te wszystkie lata, przez które byłem narażony na niebezpieczeństwo!
- Michael będzie pewnie chciał nauczyć się jakichś zaklęć, przez które dziewczyny będą leciały na niego dosłownie, jak kot na kotkę, albo kotka na kota, nie wiem. Chyba nie miałem nigdy kota – roześmiał się Syriusz. – Założę się, że pierwszym jego celem będzie biedna Kate.
- biedna! – wykrzyknął oburzony Mike. – Ona tak manipuluje ludźmi, że to raczej ja jestem biedny, ale nie ona!
- wykorzystuje to, co mama w genach dała – stwierdził z uśmiechem Chris. – Należy zauważyć, że jest w tym dobra.
- chyba aż za dobra. Możemy wreszcie skończyć ten temat i przejść do tego, po co tu przyszliśmy?
- Łapo, pozwól na chwile – powiedział James. – Musimy poważnie porozmawiać.
Po tym stwierdzeniu James bezceremonialnie wyciągnął Łapę z salonu i poszli gdzieś porozmawiać poważnie, a Harry, Herbert, Chris i Michael zostali sami sobie z mętlikiem w głowach. Po pięciu minutach znudzony Herbert wyjrzał przez okno i zaskoczyło go to, co zobaczył.
- zobaczcie! – wykrzyknął. – Mgła zniknęła!
- No wow – skomentował Michael. – Zauważyłem to jak weszliśmy tutaj. O czym ty znów myślisz? Pewnie o tej swojej dziwnej Emily.
- Ona jest kochana, a nie dziwna! Sam jesteś dziwny – warknął Herbert. – Kate jest dziwna a nie Emily. Emily jest taka słodka i cudowna, delikatna i…
Przerwał mu potężny wybuch śmiechu. To Chris dał upust swym emocjom i zaśmiewał się tarzając Się po podłodze.
- Słodka… hahaha… Ja nie mogę, jak ona jest słodka to ja jestem królem Albanii…
- Ha ha, bardzo śmieszne – burknął Herbert. – Na pewno jest taka, a przynajmniej była.
- No właśnie, dobrze myślisz! Była, a teraz taka nie jest i już nigdy taka nie będzie i możesz sobie ją w ogóle darować, bo to nie ma najmniejszego sensu – powiedział Michael.
- Tak jak ty Kate!
- O nie, ja nie odpuszczę. Ona jeszcze będzie moja!
- taaa, chyba w snach – powiedział Herbert.
- w snach to nie tylko jest moja, ale także robimy wiele innych, bardzo pożytecznych rzeczy.
- Np. jakich? – spytał złośliwie Chris.
W tym momencie Michael zrobił Się cały czerwony. Czerwone było wszystko. Widoczny kawałek szyi, policzki i nawet uszy.
- Ouuu, Michael, ostro! – roześmiał się Herbert. – nie mówiłeś, że jest aż tak.
- A ty to co! – zdenerwował się Michael. – Ja przynajmniej jak śpię, to jestem cicho! A ty…
Tego było zbyt wiele dla Herberta. Był teraz zdenerwowany nie na żarty. Postanowił rozwiązać po męsku tą sprawę tak, aby Michael raz na zawsze się od niego odczepił. Nie zwrócił uwagi na swoje postępowanie, bo jak pamiętał, z Michaela często wszyscy żartowali, a on się tym rzadko przejmował, więc pomyślał, że ten sobie żartuje. Przecież nie może się czepiać o coś takiego. Przecież to nie było nic złego. Rzucił się na niego i zaczął go okładać pięściami. Michael zdążył się uchylić przed pierwszym ciosem, lecz nie zdążył uchylić się przed następnymi, i ciosy zaczęły na niego spadać jak grad. Do tego starcia wtrącili się jeszcze Chris i Harry i wszyscy zaczęli się tłuc. Każdy każdego jak popadło. Po głowie, po plecach, po zębach, ktoś chyba nawet komuś trafił w ucho. Michael stwierdził, że to za mało, więc jakimś cudem zdołał na chwilę wyrwać się Herbertowi, chwycił pierwszą butelkę z kremowym piwem ze stołu, otworzył ją i chlusnął jego zawartością na Herberta, który sam zaczął, a
teraz go bije. Wszyscy podchwycili ten pomysł i każdy każdego zaczął oblewać kremowym piwem, ale po jakimś czasie ono się skończyło, więc zaczęli w siebie rzucać butelkami, a że butelki były szklane, to konsekwencje tego były dość poważne. Gdy Syriusz i James wrócili do salonu, Harry miał rozciętą głowę, Herbert nie miał trzech przednich zębów, Chris miał rozciętą wargę i prawie urwane ucho, Michael zaś był w najbardziej opłakanym stanie, ponieważ jakimś cudem dostał butelką tak w głowę, że stracił przytomność i nijak nie dało się go docucić.
- I wy chcecie uczyć się zaklęć, po których staniecie się jeszcze potężniejsi? – spytał ze złością James. – Po co wam te zaklęcia? Pewnie chcecie Się tłuc na korytarzach hogwartu? O nie, ja do tego nie przyłożę różdżki.
- Oj tam, Rogaczu, nie ma co się tak denerwować. Nie pamiętasz już, co my robiliśmy jak byliśmy w ich wieku? – spytał z uśmiechem Syriusz i strzelił Michaela w twarz, co dało natychmiastowy efekt.
- My… My… Ganialiśmy się z Lunatykiem i…
- i robiliśmy psikusy wszystkim – dokończył Syriusz. – Oni teraz są naszymi zastępcami, jak jeszcze w zeszłym roku Weasleyowie! Więc wyluzuj, i zabieramy się do pracy.
- A ani magia? – spytał Chris. – Chcielibyśmy, przynajmniej ja bym chciał móc zmieniać się w jakieś superzwierze.
- No dobra, to może od tego zaczniemy – powiedział James. – Każdy człowiek może być animagiem i ma swe ukryte zwierze, tylko musi je odkryć. To, w co się zamienicie zależy od waszego charakteru…
***
Okazało się, że to wszystko nie jest takie trudne. Trzeba było tylko umieć przywołać swoją magię w odpowiednim momencie, zagłębić się w swój umysł jak się tylko da i pomyśleć o zwierzęciu, w jakie się zmienimy, a przynajmniej tak nam się wydaje. Na razie Harryemu, Chrisowi, Herbertowi i Michaelowi nic nie wychodziło poza przywołaniem swojej magii, ale to już było coś! Jak stwierdzili Huncwoci, im samo przywołanie magii zajęło dwa miesiące. Rozmawiali także dzisiaj na temat zaklęć przyciągających kobiety, i tak oto wszyscy mieli niemrawe miny, bo to okazało się być wcale nie mniej trudne niż zamiana w zwierzę. Huncwoci postanowili zrobić chłopakom psikus i rzucić na nich zaklęcie, które miało uaktywnić się dzisiejszej nocy i miało wywołać sen, który odzwierciedla ich największe marzenia, ale rzecz jasna Harry, Herbert, Chris i Michael nic o tym nie wiedzieli. Co to by był za psikus, gdyby same ofiary znały jego skutki? Huncwoci nie wiedzieli, że osoby, o których będą śnić również będą śnić ten sam sen. Gdyby to wiedzieli i wiedzieli co potem się wydarzy, a także czego ofiarami będą, na pewno by się powstrzymali.
***
Noc była ciepła i bezchmurna. W domu przy Grimmauld Place 12 wszyscy smacznie spali. W pokoju na drugim piętrze spały cztery osoby, które miały dzisiaj wyjątkowo intensywne sny.
***
Zawsze podobały mu się jej jasne włosy, chociaż detale mogłyby być nieco okazalsze, ale nie ma na co narzekać. Darowanej dziewczynie nie zagląda się w… No właśnie, w co? Herbert już się tym nie przejmował tylko oddał się przyjemności całowania się ze swoją ukochaną. Lubił się z nią drażnić, więc przerwał pocałunek, który z sekundy na sekundę stawał się coraz namiętniejszy i delikatnie się od niej odsunął. Dostrzegł oburzenie na twarzy i poczuł satysfakcję. Zabawi się tak jak ona nim, chociaż sam nie wiedział skąd się ta myśl wzięła. Ponownie delikatnie musną wargami jej, a następnie zjechał ustami na szyję i zaczął delikatnie całować i przygryzać skórę zjeżdżając coraz niżej. Dziewczyna nie protestowała, a przecież trzeba korzystać z życia. Wszyscy mu mówili, jaką jest prostą osobą, jednak on nie chciał w to wierzyć. Miał okazję Się o tym przekonać, gdy wsunął jej rękę pod bluzkę i zaczął dotykać jej nagiego ciała. Nagle ze wszystkich stron otoczył go potężny wrzask.
- Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee! Kate! Wracaj!
Herbert obudził się i zorientował się, że to był tylko piękny sen…
***
Chris był zdezorientowany. Nie wiedział, gdzie się znajdował i jak się tu znalazł. Wiedział, że jest w całkiem przestronnym pokoju, którego ścianę naprzeciwko drzwi zajmowały półki z najrozmaitszymi księgami, książkami, książeczkami i zeszytami, dziennikami, pamiętnikami i innymi teczkami z mniej interesującymi rzeczami. Na fotelu siedziała całkiem zgrabna, ciemnowłosa dziewczyna na oko w jego wieku. Od razu, gdy na nią spojrzał spodobała mu się. Miała idealną figurę, była drobna, ale nie za mała i co najważniejsze, niczego jej nie brakowało. Po prostu ideał kobiety. Chris uświadomił sobie, że ona na niego czeka. Podszedł do fotelu, podniósł dziewczynę sam siadając na fotelu i posadził ją sobie na kolanach.
- Długo musiałam na Ciebie czekać kochanie – powiedziała z wyrzutem spoglądając na niego oczami koloru nocnego nieba.
- Przepraszam. Nie byłem wstanie pojawić się wcześniej. A tak właściwie to gdzie my jesteśmy?
- Jak to gdzie! – zdenerwowała się. – Przecież jesteśmy u mnie w domu! Już nie pamiętasz jak często zabierałam cię tu zeszłego lata?
- eee, nie – odparł Chris i przytulił ją mocniej do siebie. – To w zasadzie jesteśmy razem od zeszłego lata?
- Nie pamiętam, ale pamiętam, że byłeś moim częstym gościem, a Ty tego nie pamiętasz!
W jej oczach pojawiły się niechciane łzy i spłynęły po policzkach. Ze złością otarła je dłońmi myśląc, że zachowuje się jak jakaś histeryczka. Przecież on zapewne żartował tak jak już nie raz podczas trwania ich związku. Nagle poczuła coś dziwnego.
- To może oddamy się przyjemniejszym zajęciom? – spytał Chris mrugając do niej i uśmiechając się tak, jak uśmiechał się tylko dla niej. Nagle zrobiło jej się gorąco, chociaż wiedziała, że nie powinno. Nie robili przecież tego pierwszy raz. Zawsze, gdy tak na nią patrzył, była wstanie zrobić dla niego wszystko i robiła wszystko to, o co ją poprosił. Nigdy niczego od niej nie żądał, tylko prosił. Gdy czegoś nie chciała zrobić nie naciskał, bo wiedział, że na wszystko przyjdzie czas. Tej nocy Chris i Susan robili coś więcej niż tylko całowanie się, przynajmniej Chrisowi i Susan tak się zdawało. Nagle ze wszystkich stron rozległ się straszliwy wrzask.
- Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee! Kate! Wracaj!
Chris usiadł na łóżku, przetarł oczy i zorientował się, że to był tylko sen. Tylko piękny sen…
***
Michael nie wiedział, co tutaj robi. Pamiętał jedynie, że poszedł normalnie spać, a teraz znajdował Się w swojej starej szkole, w pokoju swojej ukochanej, która, o dziwo, również się tam znajdowała, i wcale nie była na niego zła za tak bezceremonialne wtargnięcie. Z tego co zauważył Kate leżała w łóżku. Musiała albo się niedawno położyć, albo jeszcze nie wstać. Przecież była dopiero pierwsza w nocy. Michael pomyślał, żeby jak najprędzej się stąd ulotnić. Nie dość, że co noc o niej śnił, to teraz ten sen wydawał się jakby realniejszy. Nie zdążył zrobić nawet jednego kroku w kierunku drzwi, gdy został przywołany tym głosem, który tak uwielbiał.
- Idziesz?
Michael nie wiedział, co ma zrobić. Odmówić jej czy spełnić jej prośbę? Druga opcja wydawała się być bardzo kusząca, ale ona była świetna w te gierki, i mogła po prostu chcieć się nim znów zabawić, a tego Michael by nie zniósł. Po chwili jednak zdecydował się na drugą opcję i podszedł do niej.
- skąd się tu wziąłem? – zapytał.
- to nic nie pamiętasz? – spytała ze słyszalnym smutkiem w głosie.
- Nie bardzo, a co? Robiliśmy coś, co warte było zapamiętania poza tym, czego pamiętać nie chcę czyli tego, że ze mną zerwałaś?
- Nie zerwaliśmy! Przecież jesteśmy ze sobą już prawie miesiąc… Jesteś moim chłopakiem i jednym z chłopaków, z którymi byłam najdłużej!
- to w takim razie co ja tu robię? – spytał mocno zdezorientowany Michael.
- Wpadłeś do mnie na noc i jakbyś chciał wiedzieć, to nic nie robiliśmy. Po prostu się przytulaliśmy i rozmawialiśmy. To, co tak najbardziej lubiłeś robić jeszcze miesiąc temu!
- Możesz nie krzyczeć? – spytał. – Zaraz tu ktoś przyjdzie.
- No i trudno, bo ty nie pamiętasz, a powinieneś. Jak mi powiesz, że nie pamiętasz tego, co mi zrobili na jednej z imprez, to cię stąd wyrzucę.
- eee…
Michael miał mętlik w głowie. Znał tą dziewczynę, ale czuł, że tak jakby jej nie zna. Mówiła o rzeczach, których on sam nie pamiętał, ale skoro jeszcze kiedykolwiek mieli być razem, musiał rozegrać to w taki sposób, żeby wyszło na to, że wszystko jest ok.
- No pewnie, eee, że tak…
- Przecież widzę, że kłamiesz…
Nigdy nie lubił widzieć smutku na jej pięknej twarzy. Lubił, gdy się uśmiechała. Lubił, gdy śmiała się z tego, co mówił, choć takich sytuacji było niewiele. Lubił słyszeć jej dźwięczny śmiech. A teraz co? Teraz widział smutek w jej oczach, zaciśnięte usta i drżenie ciała, jakby za chwilę miała się rozpłakać.
- Byłeś dla mnie najważniejszy na świecie – kontynuowała. – Kochałam cię. Wiesz co? Nadal cię kocham! A Ty mnie nawet nie pamiętasz.
Nagle Kate w tempie błyskawicznym zaczęła się od niego oddalać. Michael krzyknął ile sił w płucach.:
- Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee! Kate! Wracaj!
Usiadł na łóżku, przetarł oczy, podrapał się po głowie i stwierdził, że niestety to był tylko sen. Chociaż może i stety, bo zapewne gdy ona się przebudzi, to nie będzie tego pamiętać. Przecież nie da się śnić o tym samym jednocześnie, chyba, że jest się naprawdę blisko siebie.
***
Harry doskonale wiedział, gdzie się znajdował. Był to pokój Ginny w Norze. Ale dlaczego akurat jej? Ciągle zadawał sobie to pytanie i ciągle nie mógł tego zrozumieć. Przecież żeby o niej śnić musiałby czuć do niej coś więcej, a z tego co wiedział, nie czuł do Ginny nic więcej poza tym, że kocha ją jak siostrę. Zauważył ją obserwującą go z przeciwległego kąta pokoju.
- Czyli jednak miałam rację! – wykrzyknęła. – Wiedziałam, że to się wreszcie stanie! Teraz mogę już zerwać z Deanem i będziemy szczęśliwi!
- O czym Ty mówisz? – spytał zdezorientowany Harry.
Ta sytuacja podobała mu się coraz mniej. Nie wiedział co i po co tutaj robi, a co najważniejsze, nie wiedział, na Merlina, dlaczego Ginny miałaby zrywać z Deanem. Czyżby dla niego? Od razu wyrzucił tą niedorzeczną myśl ze swojej głowy. Przecież to było chore. Ron by go zabił, gdyby się dowiedział, że Harry podrywa jego młodszą siostrzyczkę.
- Wymyśliliśmy z huncwotami coś takiego, że podczas waszej nauki rzucą na was takie zaklęcie, które aktywuje się, gdy będziecie spać. Ma się przyśnić wam wasze najskrytsze marzenie. Zapomniałam im tylko powiedzieć, że osoba, o której będziecie śnić, bo nie może to być rzecz, będzie śnić razem z wami i będziecie mogli się z nią normalnie porozumiewać. Więc skoro jestem twoim najskrytszym marzeniem, to może…
- Jak ty to sobie wyobrażasz? Przecież Ron mnie zabije!
- Skoro jesteś tchórzem, to proszę bardzo. Ale wiedz, że ja tak łatwo nie odpuszczę i teraz wiem, że ty też czujesz do mnie coś więcej niż tylko sympatię, ale jeszcze tego nie wiesz!
Po tych słowach Ginny rozpłynęła się, a Harry się obudził. Potarł bliznę, po czym wtulił głowę w poduszkę i zasnął ponownie, Nie zdołał go obudzić nawet krzyk Michaela:
- Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee! Kate! Wracaj!
***
- Słyszałeś to, Rogaczu? – spytał Syriusz Jamesa siedzącego na fotelu przed kominkiem w salonie przy Grimmauld Place 12. – Zaczyna Się.
- Sprytnie to wykombinowała ta ruda córka Weasleyów – powiedział James.
***
- Zabiję was! – wrzasnął wpadający do salonu Harry.
Za nim biegli również pozostali marzyciele, czyli Herbert, Chris i Michael. Byli równie wściekli co zadowoleni, z wyjątkiem Michaela i po części Chrisa. Chris nie zdołał niestety ustalić kim była tajemnicza dziewczyna z jego snu. Może miał ją poznać w Hogwarcie? Harry chwycił pierwszą z brzegu poduszkę z kanapy i cisnął nią przez cały pokój. Zdołał jakimś cudem trafić Syriusza prosto w głowę. Syriusz stwierdził, że tak tego nie zostawi i nikt w jego własnym domu nie będzie w niego rzucał jego własnymi poduszkami, po czym podniósł rzuconą przez Harryego poduszkę i cisnął nią w Jamesa. Ten nie pozostał mu dłużny i w salonie rozpętała się największa w tamtych czasach bitwa na poduchy.


1 komentarz:

  1. to może ja skomentuje dwa razy:D? tak co by było więcej :D zajeisty rozdział

    OdpowiedzUsuń