Harry
miał dość. Budził się już któryś raz z rzędu tej nocy, a po
każdym przebudzeniu zasypiał i miał coraz gorsze sny. Najpierw
była w nim Ginny, i aż mu się gorąco zrobiło jak sobie
przypomniał co robili. Potem Syriusz wpadający za zasłonę. Potem
Lord Voldemort wyrywający flaki jakiegoś zwierzęcia i wypijający
jego krew, następnie Chris obrywający klątwą cruciatus, potem
jego ojciec wymiotujący przez całą długość korytarza aż po
Remusa wyrywającego mu wszystkie kończyny, z genitaliami włącznie.
Harry chciał się obudzić. Chciał się obudzić i nie śnić o tak
makabrycznych rzeczach. Już wolał śnić o pięknej Ginny. Ginny, w
której zakochał się właśnie tej nocy. O Ginny, o której marzył.
O Ginny, której pragnął tu i teraz! Niech tu przybędzie, niech
się pojawi, niech go obudzi! Jego prośby zostały wysłuchane,
jednak to nie Ginny go budziła, tylko Chris. Zwykłe metody pobudki
nie działały, więc przywołał sobie kubeł zimnej wody, rzucił
nań zaklęcie bezdennego dna i zaczął wylewać nigdy niekończącą
się zawartość kubła wprost na śpiącego Harryego, który
wreszcie się obudził. Wielki wrzask przetoczył się przez cały
pokój na drugim piętrze.
-
Night, przestań lać tą wodę! – wrzeszczał Harry. – Jest
zimno!
-
Oooo, nasz królewicz Pottuś wreszcie się obudził…
-
Nie jestem niczyim królewiczem, dotarło to wreszcie do Ciebie?
-
Nie, musisz mi to wyjaśnić spokojnie i bez nerwów.
-
Nie, jestem, żadnym, królewiczem!
-
Dlaczego na mnie krzyczysz? – Chris udawał, że płacze. – Nikt
mnie tu nie lubi i jestem taki samotny!
-
Ojej, biedactwo – westchnął Mike i wtulił się z powrotem w
poduszkę.
-
Co biedactwo! Jestem zmęczony i spragniony…
-
czego ty niby możesz być spragniony? – spytał powątpiewająco
Harry. – Może mi powiesz, że miłości?
-
Tylko wody – mruknął Chris i poszedł na dół po wodę. Po
chwili jednak wrócił i zauważył, że Harry kładzie się z
powrotem spać.
- nie będziesz spał! – wrzasnął Chris i zaczął ponownie
oblewać Harryego zimną wodą.
Harry
nie czekał długo, tylko wyszedł z łóżka, zabrał Chrisowi kubeł
z wodą i sam zaczął go oblewać. Chris natomiast z wrzaskiem
wypadł z pokoju i zbiegł po schodach do jadalni w piwnicy, więc
Harry pobiegł za nim ciągle próbując oblać go wodą. Nie dość,
że zalane były całe schody, to jakimś cudem mokre były też
głowy skrzatów porozwieszane tu i ówdzie. Po chwili do jadalni
wpadli również zziajany po długim biegu James z jeszcze większym
niż zwykle bałaganem na głowie, Herbert, który mruczał coś pod
nosem o tym, że nie mógł znów spać podczas, gdy wczoraj przez
cały dzień do późnej nocy tłukli się poduszkami i Michael,
który jak zwykle narzekał na czym świat stoi.
-
Co tam mruczysz? – spytał Chris Michaela.
-
że jak zwykle z samego rana musicie się awanturować, nie dajecie
ludziom spać, bijecie się, rzucacie jakimiś papierkami, kawałkami
potłuczonych kałamarzy tak właściwie zastanawiam się dlaczego tu
się nie używa normalnych długopisów, oblewacie się wodą i
wreszcie wrzeszczycie na cały dom!
-
i dobrze! Nieprawdaż, Harruś?
-
No pewnie, że nie.
-
nie? – spytał z niedowierzaniem Chris. – Ty mówisz, że to
niedobrze? To za chwilę będzie jeszcze lepiej!
-
czy ty się możesz wreszcie uspokoić? – spytał właśnie
wchodzący do jadalni Syriusz. - To naprawdę jest denerwujące, gdy
każdego ranka budzę się we własnym domu, słyszę jakieś
wrzaski, łomoty. Nawet śniadania nie można spokojnie zjeść!
-
Wyluzuj, Syriuszku. - powiedział z uśmiechem Chris i oblał
Syriusza wodą.
***
-
Szybciej! – poganiała wszystkich pani Weasley. – Szybciej! Oni
nie będą na nas czekać!
-
Mamo, przecież oni i tak nic nie robią – zauważył Fred. – jak
sobie poczekają cały dzień to się nic nie stanie. Czy oni w ogóle
wiedzą, że my przybywamy?
-
Mówiłam Albusowi żeby im przekazał, ale był tam ostatnio
pierwszego sierpnia w nocy, więc nie wiem – odpowiedziała pani
Weasley. – Powinni wiedzieć, a jak nie wiedzą, to zrobimy im
niespodziankę.
Ginny
była podekscytowana. Już dzisiaj zobaczy się z Harrym! Jednak
przypomniała sobie ostatni sen i posmutniała. On nie będzie chciał
z nią być… Ginny nie wiedziała dlaczego. Przecież mieli ze sobą
tyle wspólnego i on ją kochał. Gdyby jej nie kochał to by mu się
nie przyśniła. Tego samego ranka od razu po przebudzeniu napisała
do Deana, że koniec z nimi i że ona nie ma zamiaru mieć już nigdy
z nim nic wspólnego. Może to wydawać się śmieszne, że zerwała
listownie, ale jej to nie obchodziło. Najważniejszy dla niej był
Harry, który gdzieś tam, na Grimmauld Place, właśnie na nią
czekał i zapewne właśnie teraz jadł śniadanie.
-
Ron! Rusz się! – krzyknęła pani Weasley. – Nie będziemy na
Ciebie czekać pół dnia!
-
To wszystko wina Freda. Gdzieś mi podział mój najnowszy plakat!
-
Uuu, biedny Ronuś nie ma plakaciku? – zażartował Fred. – To
tragedia dla całego świata! Nikt nie przeżyje bez najnowszego
plakaciku ulubionej drużyny Ronusia.
-
Możesz się zamknąć? – spytał Ron.
-
Mogę, ale nie muszę – odpowiedział Fred. – Jak mi zapłacisz,
wtedy pomyślę.
-
Materialista z Ciebie straszny – zdenerwował się Ron. –
Wszystko tylko byś robił za pieniądze!
-
Jakoś trzeba podtrzymywać rodzinny interes – wtrącił się
George – żywność przecież sama się nie kupi, produkty do
sklepu same nie wyprodukują, a przecież żeby mieć z czego je
wyprodukować, trzeba również kupić odpowiednie ingrediencje.
Wszystko, mój kochany braciszku, w dzisiejszych czasach dostępne
jest tylko i wyłącznie za pieniądze.
-
Ale mój spokój nie jest dostępny za pieniądze, tylko za waszą
łaskawość!
- Masz rację, więc nie będziemy łaskawi i spokoju mieć nie
będziesz.
***
Po
zmuszeniu Chrisa do uprzątnięcia całego domu wliczając w to
porozwieszane wszędzie głowy skrzatów wszyscy domownicy zasiedli w
swym standardowym miejscu przesiadywań, czyli w salonie przed
kominkiem na kanapach lub fotelach, albo, jak kto woli, na podłodze.
Wszyscy standardowo popijali różne napoje. Od piwa kremowego
począwszy, na ognistej skończywszy. Jakiś przeciętny człowiek
zauważyłby, że codziennie tu się pije. Zapewne by stwierdził, że
w tym domu mieszkają same pijaki i nie ma tam żadnych przyzwoitych
ludzi. Oczywiście każdy wie, że by się pomylił, bowiem James i
Syriusz popijali jednocześnie ucząc Chrisa, Harryego, Herberta i
Michaela nowych zaklęć. Ten przeciętny człowiek gdyby się o tym
dowiedział powiedziałby zapewne, że uczenie po pijaku wcale nie
jest najlepszym pomysłem. Otóż nic bardziej mylnego. Jak któregoś
dnia stwierdził Syriusz, po pijanemu mu się lepiej myśli. „W tej
starej głowie nie za wiele oleju już pozostało, a to, co pozostało
działa lepiej po trunku niż przed” tak wtedy powiedział, na co
całe społeczeństwo zebrane w salonie ryknęło gromkim śmiechem i
powróciło do nauki. Wtedy uczyli się zaklęć zwodzących tak, aby
żadna peleryna niewidka nie była im więcej do niczego potrzebna
chociaż Harry uparł się, że nie chce znać żadnych zaklęć, bo
mu wystarczy jego peleryna, której nigdy nikomu nie odda. Powracając
jednak do czasów teraźniejszych.
-
Wiecie o tym, że dzisiaj przybywają Weasleyowie? – spytał
Syriusz.
-
Mamy coś na normalne sny? – spytał Michael. – Dzisiejszej nocy
śniły mi się takie rzeczy…
-
Które współczesnemu nastolatkowi śnią się co noc? – spytał
James.
-
bardzo śmieszne!
-
Weasleyowie? – spytał Herbert. – Ta wielka zwariowana rodzinka?
-
To właśnie ta. Ta, co ma siódemkę dzieci i wieczny bałagan na
podwórku – dokończył Chris. – Jak możesz ich nie znać?
-
Czy ja powiedziałem, że ich nie znam?
-
Tak to wyglądało. To o której przyjeżdżają? – spytał Chris.
-
Jak będą, to będą – stwierdził James.
Zanim
zdążył wypowiedzieć ostatnie słowo, rozległo się potężne
łomotanie do drzwi.
-
Nie no, za chwile obudzą obraz mojej kochanej mamusi – powiedział
zdenerwowany Syriusz. – Czy oni nie mogą być ciszej!
Jakby
na przekór rozległo się jeszcze głośniejsze łomotanie do drzwi
i wrzask matki Syriusza.
-
Szlamy! Plugawcy! Bezczeszczą dom moich przodków!
-
Zamknij się! – wrzasnął Syriusz.
-
Jak śmiesz! Zostałeś wydziedziczony! Wyrzekłeś się własnej
rodziny!
Nic
więcej nie zdążyła powiedzieć, ponieważ rozwścieczony Syriusz
machnął różdżką i zasłony zasunęły się z powrotem na swoje
miejsce, a James podążył otworzyć drzwi. Po ich otwarciu dało
się słyszeć wrzaski, że przecież Pani Weasley ich nie tak
wychowała, że Oni kimkolwiek by nie byli są niewychowanymi
bachorami, którzy nie mają żadnej kultury, że się nie dobija do
nieswojego domu jak do obory…
-
To do obory się w ogóle puka? – spytał Herbert.
-
Jesteś bezczelny! – ryknęła pani Weasley wchodząc do domu.
-
Naprawdę? – spytał Herbert? – A mnie się tam zdaje, że pani
potomstwo jest niewychowane i totalnie bezczelne, że aż to
przekracza ludzkie pojęcie!
-
Idź sprzątać! Trzeba ten dom śmierciożerców doprowadzić do
stanu…
Dopiero
po chwili pani Weasley rozejrzała się po domu i aż otworzyła usta
z zaskoczenia. Można było stwierdzić, że dom wygląda lepiej, niż
kiedykolwiek wcześniej. Jakimś cudem zniknęły głowy skrzatów,
które porozwieszane tu i ówdzie psuły tylko estetykę. Jedyne co
pozostało po starym, mrocznym domu Blacków to obraz pani Black
wiszący sobie i przeszkadzający każdemu, kto mówi trochę
głośniej, niż normalnie, np. pani Weasley.
-
Idź posprzątaj pokój – poprawiła swą poprzednią wypowiedź
pani Weasley. – Na pewno masz ogromny bałagan. Możesz być
pewien, że później to sprawdzę!
-
Tak, bo pani sobie myśli, że sobie tu pani przybywa nie wiadomo
skąd, nie wiadomo po co, i będzie pani każdym rządzić? –
spytał Herbert z bezczelnym uśmiechem na twarzy. – To ja pani na
starcie mówię, że mi pani nigdy nie będzie mówić, co mam robić,
bo ja tu przyjechałem do Syriusza i Jamesa i tylko ich będę się
słuchał. Jak mi powiedzą, bym wziął kubeł, napełnił go wodą,
rzucił zaklęcie bezdennego dna i zaczął oblewać cały dom, to z
pewnością bym to zrobił, ale oni raczej nigdy nie kazaliby mi
sprzątać!
Ginny
z zaskoczeniem spojrzała na Freda.
-
Co o tym myślisz? – spytała.
-
Nie wiem. Wiem na pewno, że gościu byłby świetnym psotnikiem –
powiedział Fred. – zapewne i tak godnie nas zastąpi w tym roku w
Hogwarcie.
Tak
wściekłej Molly Weasley nikt jeszcze nigdy na oczy nie widział.
Nikt nie przeczy, że Herbert zachował się po chamsku, ale to, co
później zrobiła, to przekracza wszelkie pojęcie. Chwyciła
pierwszą lepszą szmatę i zaczęła okładać Herberta po głowie
mówiąc coś o niewychowanych dzieciakach. Herbert zaczął uciekać,
więc pani Weasley zaczęła go gonić. Biegali tak po całym domu,
aż któryś z pozostałych domowników nie wytrzymał i podstawił
nogę biegnącemu na przedzie Herbertowi, który wyłożył się jak
długi na środku przejścia między jadalnią a schodami i wyjściem
na zewnątrz. Biegnąca za nim pani Weasley nie zauważyła tego,
potknęła się o leżącego Herberta i rąbnęła wprost na niego
łamiąc mu zapewne wszystkie możliwe do złamania kości, ponieważ
jak każdy wie, pani Weasley nie należała do osób chudych.
Najdziwniejsze było to, że zamiast przestać wrzeszczeć, ta
zaczęła krzyczeć jeszcze głośniej coś o nieumiejących biegać
dzieciakach, co to nie chcą jej słuchać i później wyjdą na
złych ludzi, jak Fred czy George, którzy nawet nie skończyli
szkoły.
-
To ile SUMów zdali pani synowie? – wycharczał Herbert
-
Więcej niż ty kiedykolwiek! – wrzasnęła jeszcze bardziej
rozwścieczona pani Weasley.
-
Nie byłbym tego taki pewien. – wyjęczał Herbert. – Ja jestem
bardzo mądrym i skromnym człowiekiem.
- To tak jak ja! – ucieszył się Syriusz. – Jestem jednocześnie
skromnym, mądrym, pięknym i cudownym człowiekiem!
***
Harry
musiał szybko schować się przed Ginny, dopóki ta go jeszcze nie
zauważyła. Nie chciał się z nią teraz kłócić, a jednocześnie
nie chciał powiedzieć jej czegoś przykrego, co by już na zawsze
zniweczyło plany Harryego. Miał zamiar z nią chodzić, ale jeszcze
nie teraz. Harry musiał najpierw od swojego ojca dowiedzieć się,
jak miał postępować z kobietami. Nie wiedział przecież, co one
lubią. Jakieś kwiatki i inne takie według Harryego duperele, które
nic nie wnoszą do życia, przynajmniej jego. No cóż – pomyślał.
Będzie musiał pogadać o tym z ojcem. Ale to jutro. Dzisiaj musi
pogadać z Ronem i przedstawić mu jego nowych przyjaciół. Miał
również nadzieję, że Ron zaakceptuje ich i nie będzie zazdrosny.
O Hermionę się nie martwił, bo ta była otwartą osobą i lubiła
poznawać nowych ludzi, więc zapewne nie będzie miała nic
przeciwko poszerzeniu ich paczki o nowe osoby.
Przeczytałem wszystkie rozdziały pisz dalej, bo fajnie się to czyta.
OdpowiedzUsuń