Ta
noc była wyjątkowo mroźna jak na pierwszego sierpnia. Zazwyczaj
pierwszego sierpnia temperatura w nocy nie spadała poniżej pięciu
stopni, jednak tej nocy było inaczej. Temperatura wynosiła zaledwie
1 stopień i z minuty na minutę robiło się coraz zimniej. Ostatni
przechodnie na londyńskich ulicach spieszyli w kierunku swoich
domostw, a sznur samochodów ciągnął się w nieskończoność.
Londyn nie spał nawet nocą. Gdyby ktoś teraz otworzył okno
stwierdziłby, że jest zima, a nie lato. Latem przecież nie było
tak mroźnie. Temperatura spadła do tego stopnia, że na stojących
na parkingach samochodach zaczął osadzać się lód, a na
trawnikach szron. Nikt nie wiedział, ale był to pierwszy etap planu
realizowanego przez Lorda Voldemorta, który miał na celu zdobyć
władzę nad światem ponad wszystkie czasy. Ostatniego wieczoru, gdy
Harry i jego przyjaciele a także Ojciec świętowali urodziny
Harryego, Voldemort zakończył pracę nad pierwszym z wielu zaklęć
działających na nieograniczony obszar. Voldemort nie wiedział
jednak, że to zaklęcie zużyje olbrzymią część jego mocy, i że
samo doprowadzenie się do porządku zajmie mu tak wiele czasu. Gdyby
to wiedział na pewno postąpiłby inaczej. Ale przecież Lord
Voldemort był mimo wszystkich swych złych występków tylko
człowiekiem, a człowiek na błędach się uczy, toteż Lord
Voldemort nic sobie nie robił z tego, że z minuty na minutę robił
się coraz słabszy. Jego żądza przejęcia władzy nad światem
była tak potężna, że nie straszne mu było stracenie mocy na
pewien czas. Nie pomyślał także wtedy o Dumbledorze, który na
pewno wykorzysta tą chwilę nieuwagi i przechyli szalę zwycięstwa
w nadchodzącej wojnie na swoją stronę. Było już -20 stopni i z
minuty na minutę robiło się coraz zimniej. Nagle na całym świecie
pojawiła się mgła. Mgła, jakiej nie widziano nigdy wcześniej.
Mgła, w której kotłowały się jakieś dziwne kształty zabijające
na swojej drodze wszystko, co popadło. Nigdzie nie było ratunku.
Żadne zaklęcia, przynajmniej tak myślał Voldemort, nie uchronią
nikogo przed tym kataklizmem, który nieuchronnie wisiał nad światem
tej nocy. Tej straszliwej nocy, którą wiele czarodziejów zapamięta
do końca swego życia, choć nie wiadomo jak usilnie próbowaliby
pozbyć się tych wspomnień z głowy, to one i tak powrócą.
Powrócą i będą ich gnębić do końca życia. Minęła godzina,
dwie, cztery, robiło się coraz zimniej i zimniej. Po czterech
godzinach i piętnastu minutach wszystko się skończyło, jednak
świat nie był już taki, jakim go zapamiętali ludzie. Rośliny
poumierały, drzewa pousychały, zwierzęta wyginęły. A przecież
był środek lata! Lord Voldemort opadł wyczerpany na podłogę i
stracił przytomność, a śmierciożercy nie wiedzieli co się stało
i uciekli.
***
-
Albusie! – Minerva McGonagall wpadła do gabinetu dyrektorskiego w
hogwarcie łapiąc oddech tak łapczywie, jakby biegła przez całe
błonia bez najmniejszej przerwy. – widzisz to, co się dzieje? –
spytała wskazując dłonią okno.
-
Widzę, moja droga, widzę – odparł Dumbledore. – jednak nie
wiem, co obecnie mógłbym z tym zrobić, poza przeczekaniem tego. Na
pewno kiedyś mu się znudzi.
-
mu? – spytała Minerva.
-
To jest jeden z planów Lorda Voldemorta. Pamiętam, że Severus coś
mi o tym powiedział jeszcze zanim wyrzuciłem go z zakonu.
-
Wyrzuciłeś Severusa z zakonu? – spytała nie dowierzając w to co
słyszy Nauczycielka transmutacji. – w takim razie kto nam będzie
teraz dostarczał informacje o posunięciach tego, którego imienia
nie wolno wymawiać?
-
Zrobiłem to dla dobra ogółu – powiedział Dumbledore. –
Severus dostał bardzo trudne zadanie, do którego będzie
potrzebował wiele ciszy i spokoju, dlatego też postanowił sam
dobrowolnie zrezygnować z nauczania w Hogwarcie.
Zaskoczenia
Minerwy nie dało się opisać. Severus nigdy przecież nie
rezygnował z niczego dobrowolnie, tak jak przed laty nie zrezygnował
z dołączenia do śmierciożerców. Po pewnym czasie, w którym
żadne z nich nie wypowiedziało żadnego słowa, odznaka Dumbledorea
zawibrowała sygnalizując połączenie przychodzące.
-
To od Jamesa – powiedział Dumbledore. – zwołam zebranie. Na
Grimmauld Place dostaniemy się kominkiem. Bądź gotowa za 15 minut.
-
oczywiście. – powiedziała Minerva.
***
-
Syriusz! – rozległ się krzyk Jamesa. – Syriusz! Szybko!
-
Rogacz, czy ty musisz budzić mnie w środku nocy? – spytał
zaspany Syriusz. – Gdzie jest tak w ogóle ten lek na kaca?
-
Nie gadaj do mnie jak jesteś w innym pokoju – odpowiedział James.
– nie lubię mówić do ciebie przez ścianę, a nawet przez
podłogę i jeszcze jedną podłogę!
Syriusz
nie mógł nic poradzić, musiał zwlec się z łóżka i zejść do
salonu, aby rozmówić się z rogaczem na temat budzenia go w środku
nocy. Ubrał na siebie pierwszą lepszą koszulkę i jakieś spodnie,
po czym ruszył na dół po drodze mijając zaspanego Harryego,
Herberta, Chrisa i Michaela, którzy byli czymś przestraszeni i o
czymś zawzięcie dyskutowali. Syriusz nie był jednak tym
zainteresowany, toteż zignorował ich kompletnie i podążył do
salonu.
-
i co się drzesz? – spytał Syriusz Jamesa. – Nie widzisz, że
śpię?
-
Skoro tu zszedłeś – odparł James uśmiechając się do
wchodzącego Syriusza – to oznacza, że najwyraźniej nie śpisz. I
bardzo dobrze. Zobacz, co się dzieje na zewnątrz.
Syriusz
wyjrzał przez okno i…
-
Co jest! – wykrzyknął. – gdzie się podział trawnik!
-
Nie chciałem cię budzić. To wydarzyło się już jakiś czas temu.
Siedzę sobie na kanapie, aż tu nagle patrzę, a szyba zaczyna pękać
pod wpływem niskiej temperatury na zewnątrz. Musiało być z -50
stopni, bo przecież ta szyba została kilkukrotnie wzmacniana
zaklęciami, więc tylko przy nadzwyczaj niskiej temperaturze mogła
zacząć pękać.
-
Rogaczu mój kochany, przecież mamy lato – zauważył Syriusz. –
na zewnątrz może być minimalnie 10 stopni, ale nie -50! Coś
musiało ci się pomylić po tej wieczornej popijawie.
-
Nic mi się nie pomyliło. Gdy już temperatura wyniosła ok. -60
stopni…
-
ta, może jeszcze -100? – spytał drwiąco Syriusz. – A ja jestem
Albus Dumbledore.
-
Pojawiła się dziwna mgła, której nie byłem wstanie
zidentyfikować i się obijała o tą pękniętą szybę, a gdzieś
głęboko w tej mgle poruszały się jakieś dziwne kształty, które
rozwaliły trawnik. – dokończył James nic sobie nie robiąc z
dziwnego nastawienia Syriusza. Przed laty przywykł do tego, że
Syriusz nie wierzył we wszystko co mówił, a potem się okazywało,
że James miał racje. Taki już był Syriusz, i James właśnie za
to go lubił i cenił, że nie jest łatwowierny. Ale swoją drogą
Jamesowi przecież powinien wierzyć, bo byli przyjaciółmi przecież
już tyle lat! Natomiast za oknem znów zaczął się horror.
-
Ha! – wykrzyknął James. – miałem rację!
Syriusz
był zaskoczony. To, co się działo na zewnątrz przekraczało
ludzkie pojęcie i najśmielsze wyobrażenia Syriusza. Spadającą
temperaturę można było zauważyć patrząc na magiczny termometr,
który nie był tylko termometrem, bo pokazywał jeszcze ciśnienie,
wilgotność powietrza itd. W tej chwili ciśnienie wynosiło 1080hPa
i rosło, temperatura spadała i wilgotność rosła. Syriusz
zastanawiał się, co to za zaklęcie. Nie znał go, a Syriusz był
doświadczonym czarodziejem i znał bardzo wiele zaklęć, więc
jeśli czegoś nie znał, to musiało być to albo zaklęcie czarno
magiczne, którymi Syriusz się brzydził, albo musiało powstać
zasadniczo niedawno np. wtedy, gdy Syriusz był za zasłoną.
-
Chłopaki! Chodźcie do salonu! – zawołał James. – ogłaszamy
stan najwyższego skupienia!
Po
chwili w salonie zaroiło się od fruwających piór, strzępków
pergaminu i innych dziwnych niezidentyfikowanych przedmiotów.
Sprawką tego zamieszania była jak zwykle nasza trójca.
-
Czy wy się możecie wreszcie uspokoić! – stracił cierpliwość
Syriusz. – ileż można zachowywać się jak gówniarze!
-
Do końca życia! – odkrzyknął Chris.
-
W takim razie możesz wrócić z powrotem na górę, bo nam tu się
przyda tylko ten, który potrafi myśleć racjonalnie i nie zachowuje
się jak debil – powiedział wściekły Syriusz. – twoje
zachowanie przekracza wszelkie granice.
-
No co? – spytał zdezorientowany Chris. – przecież ja nic nie
robię! Oni wcale nie są lepsi! A ty jak zwykle czepiasz się mnie!
-
Przestań wrzeszczeć! – krzyknął Harry. – głowa mnie boli!
- i dobrze! Było tyle nie pić!
-
A kto mi ciągle polewał? – spytał Harry.
-
A kto ciągle wypijał? – spytał Chris.
-
Ta dyskusja jest bez sensu. Idę spać – stwierdził Herbert, po
czym wyszedł z salonu.
-
spójrzcie za okno – przerwał kłótnie bezceremonialnie James. –
widzicie to, co ja?
-
Jak Syriusz szedł na dół próbowaliśmy go zatrzymać i mu to
powiedzieć, ale tak pędził, że nie zwrócił na nas uwagi –
powiedział uskarżając się Chris. – a przecież tak się
staraliśmy!
-
Jakbyście się starali to by wam się udało – powiedział
Syriusz.
-
Powiadomię Dumbledorea – powiedział James i wyciągnął z
kieszeni odznakę zakonu, która umożliwiała bezpośrednią
komunikację ze wszystkimi jego członkami niezależnie, gdzie się
znajdowali i jakie czynności obecnie wykonywali. Miało to rzecz
jasna swoje plusy i minusy, ale Dumbledore przewidział to, więc
było można uaktywnić różne zabezpieczenia uniemożliwiające
takie operacje. James skontaktował się z Dumbledoreem, który rzecz
jasna już o wszystkim wiedział, a Dumbledore zwołał zebranie
zakonu, które miało mieć miejsce już za piętnaście minut w
jadalni.
***
Nigdzie
nie można się ruszyć. Wszędzie ta straszliwa mgła, zimno i
ciemno. Laura miała tego dość. Nie lubiła zimnych nocy, a
zwłaszcza, że przecież były wakacje i nie miało prawa być tak
zimno i jeszcze ta dziwna mgła… Laura wzdrygnęła się i nakryła
się cała kołdrą.
-
to ci nic nie da, maleństwo – usłyszała nad sobą męski głos.
-
Kim jesteś? – spytała przerażona.
-
odkryj się. – rozkazał głos.
Laura
wykonała to, co jej rozkazano i prawie krzyknęła ze strachu. Przed
sobą miała najdziwniejszego mężczyznę, którego widziała w
całym swoim piętnastoletnim życiu, a widziała całkiem sporo
rzeczy. Wiedziała co mógł chcieć ten mężczyzna, ale nie miała
zamiaru mu nic dać, jednak on nie miał zamiaru o nic ją prosić.
Skoro coś chciał, to albo to dostawał, albo było źle.
Bezceremonialnie zdarł z Laury wszystko to, co miała na sobie i
wpatrywał się jak urzeczony w nagie ciało dziewczyny, która
właśnie w tym momencie zaczęła krzyczeć jak najgłośniej tylko
mogła. To obudziło domowy alarm, który skutecznie umiał
rozprawiać się z intruzami, więc i z tym poradził sobie w mniej
niż pięć sekund bezceremonialnie wyrzucając go w mgłę za oknem,
z której nigdy już nie wrócił. Natomiast Laura skuliła się pod
kołdrą i zaczęła najzwyczajniej w świecie płakać, a
temperatura spadała, spadała i spadała. Mgła gęstniała i
gęstniała. Gdy Laura trochę się uspokoiła uświadomiła sobie,
że jutro wszystko będzie inne. Jedyną jej myślą teraz było to,
aby jak najszybciej się dostać do szkoły, z której list dostała
przed tygodniem. Wtedy zastanawiała się, co ona niby tam będzie
robić, ale po pewnym czasie ujawniły się jej zdolności. Z tego,
co wyczytała, powinno to się stać w wieku siedmiu lub ośmiu lat,
więc Laura stwierdziła, że jest z nią coś nie tak, chociaż za
pewne czy tak jest czy nie dowie się już w Hogwarcie. Byle do
pierwszego – pomyślała i zasnęła. A mgła gęstniała i
gęstniała…
haha koniec świata :P
OdpowiedzUsuńjeszcze nie
OdpowiedzUsuńkiedy rozdział?
OdpowiedzUsuń